Projekt reformy systemu ochrony zdrowia opracowany przez Demokratów w Izbie Reprezentantów przewiduje dodatkowy podatek od najzamożniejszych Amerykanów w wysokości 5,4 proc. dla osób o dochodach powyżej 350 000 dolarów rocznie.
Opodatkowanie ich pozwoliłoby, w zamyśle autorów projektu, sfinansować ogromne koszty reformy, której celem jest zapewnienie ubezpieczenia medycznego niemal wszystkim Amerykanom i obniżenie kosztów leczenia. Obecnie prawie 50 milionów mieszkańców USA nie ma żadnego ubezpieczenia.
Wprowadzenie projektu w życie oznaczałoby jednak, że w połączeniu z już obowiązującymi podatkami - które dla najbogatszych wzrosną po wygaśnięciu w przyszłym roku ważności obniżek podatkowych uchwalonych za rządów prezydenta George'a Busha - najwyższy próg podatkowy w USA wzrósłby do 45 procent.
Po obniżkach w ostatniej dekadzie najbogatsi Amerykanie płacą tylko 23-procentowy podatek, przy czym ich udział w łącznych dochodach brutto podwoił się w ciągu ostatnich ponad 20 lat z 11 do 22 procent.
Mimo to Republikanie w Kongresie ostro protestują przeciw projektowi dodatkowego podatku.
Argumentują, że "najzamożniejsi" to w dużej części właściciele drobnych przedsiębiorstw deklarujący dochody swych firm jako prywatne i płacący już wysokie podatki. Podwyżka skłoni ich - twierdzą - do ukrywania dochodów w rajach podatkowych zamiast inwestowania oszczędności, co byłoby niepożądane w czasie recesji.
Alternatywą dla obciążenia bogaczy kosztami reformy jest opodatkowanie świadczeń zdrowotnych otrzymywanych przez Amerykanów głównie od ich pracodawców, ponieważ większość ubezpiecza się w swoim zakładzie pracy.
Reforma musi kosztować, ponieważ zakłada obowiązek ubezpieczenia się nałożony na wszystkich obywateli. Tych jednak, których nie stać na sfinansowanie drogiej polisy w prywatnych ubezpieczalniach, gdzie ubezpiecza się przeważająca większość Amerykanów, trzeba będzie subwencjonować. Dotacje mają fundować firmy prywatne i państwo.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.