500+ to program polityki rodzinnej realizowany za pomocą narzędzia polityki społecznej, jakim są transfery pieniężne. Czy będzie skuteczny? Doświadczenia Europy Zachodniej pokazują, że same transfery nie są wystarczającym bodźcem do zwiększenia dzietności - mówi PAP Marcin Kędzierski.
"Celem tego programu, którego rząd nie wyraża wprost, nie jest jedynie zwiększenie dzietności, lecz także zwiększenie dochodu rozporządzalnego polskich rodzin, który jest dość niski. W ostatnich latach wydajność pracy w Polsce rosła szybciej niż pensje i w ten sposób rząd chce zwiększyć zdolności konsumpcyjne Polaków, wybierając akurat mechanizm z rezerwuaru polityki prorodzinnej" - stwierdził Kędzierski, który jest ekonomistą z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, członkiem zarządu Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.
Jego zdaniem celem pośrednim programu 500+ jest także wsparcie polskiej gospodarki.
"To ciekawe, że nawet w komunikacie agencji Standard&Poor's obniżającym rating Polski, agencja wskazała jednocześnie, że planowane programy socjalne, w tym głównie właśnie program Rodzina 500+, może zwiększyć popyt wewnętrzny, a to z kolei byłoby impulsem rozwojowym powiększającym polski PKB. Konsumpcja jest bowiem jednym ze składników rachunku PKB" - zauważył Marcin Kędzierski.
"Warto wspomnieć, że w Polsce transfery pieniężne na politykę prorodzinną to zaledwie 0,8 proc. PKB, w Europie Zachodniej - średnio 2,2 proc. Po wprowadzeniu programu 500+ zbliżymy się do standardów europejskich, ten wskaźnik dla Polski będzie wynosił 2,1 proc." - podkreślił.
"Ale programowi Rodzina 500+ powinny jednak towarzyszyć także inne programy" - zastrzegł ekspert. "Wsparcie rodzin musi być wielotorowe. Choć wiele polskich gospodarstw domowych ciągle boryka się z problemem płynności finansowej, są też inne trudności. Jednym z kluczowych, choć nie jedynym problemem, jest problem mieszkaniowy. Do tego, jeśli mówimy o polityce prorodzinnej, czy jej braku, warto wspomnieć także o problemie opieki nad dziećmi, czy ograniczonych możliwości aktywności zawodowej kobiet" - zauważył.
"Jeśli chodzi o politykę mieszkaniową, to wiąże się ona nie tylko z gospodarką, ale też budową obywatelskiego i podmiotowego społeczeństwa. To wiąże się z poczuciem własności. Budowa mieszkań komunalnych czy pod wynajem jest potrzebna, bo zwiększa mobilność i elastyczność rynku pracy. Ale rynek pracy to nie wszystko. Docelowo powinniśmy dążyć do tego, by Polacy stawali się w coraz większym zakresie właścicielami, bo tylko to daje im poczucie niezależności i podmiotowości" - powiedział Kędzierski.
"Dopłaty do kredytów mieszkaniowych nie przyniosły zadowalających efektów. Podobnie jak pozostawienie wszystkiego w gestii rynku oferującego kredyty hipoteczne. Zresztą, model rynku kredytów hipotecznych w kształcie, jaki kojarzymy z ostatnich lat, powoli już się wyczerpuje. Z różnych powodów. Dodatkowo, przez wiele najbliższych lat będzie na rynku wtórnym pojawiało się coraz więcej mieszkań starszych, zwłaszcza z tzw. wielkiej płyty, gdyż z naturalnych powodów odchodzi pokolenie, które je zasiedlało. Pojawi się zatem spory zasób mieszkaniowy do wykorzystania. Same banki poszukują już nowych rozwiązań i propozycji. Warto rozważyć rozwiązanie i wsparcie ze środków publicznych rozwiązania, jakim są kasy mieszkaniowe, które funkcjonują z sukcesem np. w Niemczech. To połączone powinno być z odpowiednim planowaniem przestrzennym, sprzyjającym realizacji celów społecznych, co w III RP zaniedbano" - dodał ekspert.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.