Korea Północna zagroziła w czwartek atakiem na Błękitny Dom - oficjalną siedzibę prezydent Korei Południowej Park Geun Hie. To nie są puste słowa - głosi komunikat północnokoreańskiego Komitetu ds. Pokojowego Zjednoczenia Korei.
Błękitny Dom "może stać się morzem ognia i spłonąć na popiół, jeśli wciśniemy przycisk i rozpoczniemy nasze ataki" - brzmiały słowa oświadczenia opublikowanego w internecie przez Komitet, zależny od Pjongjangu organ zajmujący się relacjami między Koreami.
"Od tej chwili nasze siły wojskowe i rewolucyjne rozpoczną wojnę odwetową, aby w imię sprawiedliwości wyeliminować zwolenników USA i Park Geun Hie" - napisał Komitet.
Jak zauważa agencja EFE, choć w oświadczeniu zaznaczono, że nie są to puste słowa, Pjongjang w ostatnich latach wielokrotne groził w podobny sposób, jednak do zapowiadanych ataków nie doszło.
Cierpliwość północnokoreańskich władz "się kończy" - ostrzegł Komitet, odnosząc się do trwających od początku marca wspólnych manewrów wojskowych prowadzonych przez Waszyngton i Seul na terytorium Korei Południowej. Zdaniem Pjongjangu ćwiczenia te są próbą przed inwazją - pisze EFE.
Stosunki między Koreą Północną i Południową - będącą sojusznikiem USA - są coraz bardziej napięte. Choć rezolucje ONZ zabraniają Pjongjangowi prób z bronią jądrową oraz testów z rakietami balistycznymi, a 2 marca b.r. Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła kolejną rezolucję, która zdecydowanie zaostrzyła ustanowione wcześniej sankcje wobec tego kraju, Pjongjang nie ustaje w wysiłkach na rzecz zwiększenia swego potencjału wojskowego, w tym nuklearnego.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.