Pożary zarośli rozprzestrzeniające się w nocy z czwartku na piątek w Kalifornii zmusiły około 1,5 tys. ludzi do ucieczki z luksusowych nadmorskich miejscowości na przedmieściach Los Angeles.
Większość osób ewakuowano z bogatej miejscowości Rancho Palos Verdes położnej na obrzeżach Los Angeles, znanej ze wspaniałych widoków, tras jeździeckich, drogich nieruchomości i ekskluzywnych klubów golfowych, w tym jednego, którego właścicielem jest miliarder Donald Trump.
Przedstawiciel straży pożarnej poinformował, że obowiązkową ewakuację zarządzono do godz. 6 rano czasu miejscowego (godz. 15 czasu polskiego) w piątek. Jego zdaniem zniszczona została pewna liczba budynków, jednak nie wiadomo dokładnie ile.
Helikoptery zrzucają wodę nad objętym pożarem regionem wielkości około 40 hektarów spowolniając jego rozprzestrzenianie się w kierunku zabudowań, jednak na razie nie udało się opanować płomieni.
W czwartek wieczorem czasu miejscowego nakazano również ewakuację około 500 domów w La Canada Flintridge - około 20 km na północ od centrum Los Angeles. Ogień objął tam prawie 200 hektarów gęstych zarośli w wąskich i stromych kanionach.
Z kolei pożary w górach San Gabriel spowodowały, że nad znaczną częścią metropolii Los Angeles pojawił się gryzący dym.
Z ogniem walczy prawie tysiąc strażaków wspomaganych przez buldożery i samoloty zrzucające wodę.
Strażakom nie sprzyja pogoda - w południowej Kalifornii temperatura sięga 38 stopni Celsjusza i jest bardzo sucho.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.