Warto było czekać.
Po ostatnich latach flirtu z popem wirtuoz gitary elektrycznej sięgnął do woodstockowych korzeni i przygotował dla słuchaczy krążek pełen wysmakowanych dźwięków.
Nieprzypadkowo album nosi tytuł „Santana IV”. W ten sposób nawiązano do ostatniej płyty w oryginalnym składzie grupy: „Santana III” (1971). Pulsujący rytm bębnów, męskie chórki, soczyste solówki i rozbudowane improwizacje sekcji rytmicznej rzeczywiście przypominają szaleńcze lata świetności zespołu. Nic dziwnego: po raz pierwszy od ponad 40 lat ten sam skład spotkał się w studiu.
Album dla tych, którzy od dawna tęsknili za hippisowskim klimatem pierwszych płyt – warto było czekać.
*
Santana "Santana IV". Wyd. Mystic Production, 2016 r.
Santana - Topic
Anywhere You Want To Go
Za głosowało 236 posłów, przeciwko było 186, a 5 wstrzymało się od głosu.
Co powiedziałby terapeuta Kościołowi, gdyby on, jako pacjent, zawitał w jego gabinecie?
Andrzej Duda podkreślił, że niektóre wypowiedzi szefa MSZ wzbudziły jego niesmak.