Reklama

Meteopatia

Także jako chrześcijanie bywamy meteopatami. Co prawda czynnikiem decydującym o zaangażowaniu lub jego braku nie jest deszcz czy spadające ciśnienie, ale mechanizm jest podobny.

Reklama

Zapytano przebywającego od kilku lat w Polsce Brazylijczyka co go najbardziej dziwi i śmieszy w naszym narodzie. Narzekanie na pogodę. Zawsze nie taka. Inny obcokrajowiec zauważył: Polacy najpierw nie mogą doczekać się pierwszego śniegu, a gdy spadnie końca zimy.

Coś w tym jest. Brak śniegu psuje nam Boże Narodzenie, a jego drobny opad Wielkanoc. Spadające ciśnienie przyprawia wszystkich o senność i zawroty głowy, zaś odrobina deszczu czyni markotnymi. Z deszczem zresztą jest tak zwany problem weekendowy. O ile czekają na niego rolnicy i hodowcy warzyw, planujący odpoczynek chcą „lampy”, czyli bezchmurnego, słonecznego dnia. Gdy jedni się cieszą, drudzy narzekają. Najczęściej bez wzajemnego zrozumienia.

Pogoda bywa dobrą wymówką. Nie przyszedłem na spotkanie z nielubianą osobą bo spadło ciśnienie i bolała mnie głowa. Podniosła się temperatura dlatego nawaliłem z robotą. Czemu się nie odzywasz? – bo dziś taki pochmurny dzień.

Niekiedy mam wrażenie, że jesteśmy meteopatami także jako chrześcijanie. Co prawda czynnikiem decydującym o zaangażowaniu lub jego braku nie jest deszcz czy spadające ciśnienie, ale mechanizm jest podobny. Czyli chodzi o wymówkę, argument za byciem z boku, z daleka, powstrzymaniem się od zaangażowania.

Kilka przykładów. Papież jest albo za konserwatywny, albo za bardzo liberalny. Biskup za bardzo na prawo, albo za bardzo na lewo. Ksiądz mówi kazanie za mądrze, albo bredzi coś pod nosem. Organista gra zawsze nie takie pieśni jakbyśmy chcieli, a my nie możemy się skupić na Mszy, gdyż babcia w pierwszej ławce zawodzi. W świątyni zimno, innym razem duszno. Nie ten klimat. Kościelna meteopatia. Oczywiście nie u wszystkich i nie w każdym przypadku. Podobnie jak nie wszyscy reagują na spadek ciśnienia lub mżawkę.

Zapytano kiedyś śp. profesora Stefana Świeżawskiego jaki wpływ na jego wiarę miał bliski kontakt z dominikaninem, ojcem Jackiem Woronieckim i zaangażowanie w Stowarzyszeniu Katolickiej Młodzieży Akademickiej „Odrodzenie”. Umiejętność – odpowiedział – odróżniania tego, co w wierze obiektywne, od tego, co subiektywne. Obiektywna, realna jest obecność i działanie Boga w Słowie i sakramentach Kościoła. Subiektywne, zależne od humoru, nastrojów, emocji i całego szeregu innych czynników, jest nasze ich przeżywanie. Także przeżywanie Kościoła jako wspólnoty.

W podobnym duchu formował ksiądz Franciszek Blachnicki. Wola, oświecona rozumem, wybiera, a potem trwa przy dokonanym wyborze. Emocje w tym procesie czasem pomagają, częściej przeszkadzają. Dlatego na etapie ewangelizacji ważny był i jest czwarty krok – wybór Jezusa. Ale by przy Nim trwać potrzebny jest wysiłek ducha i rozumu razem wziętych. Czyli – posługując się tradycyjnym językiem Kościoła – mistagogia, będąca rozłożonym na lata procesem. Dojrzałość wiary poznaje się nie po tym, czy ktoś „czuje Boga”, ale po przekreślaniu własnego egoizmu, naśladowaniu Chrystusa za cenę krzyża i podjęcie posługi na rzecz wspólnoty lokalnej na wzór Chrystusa Sługi.

Przyznajmy szczerze. Kształtowanie woli często stoi w sprzeczności z tak zwanym wyrażaniem i realizowaniem siebie, a proces poznawczy Tego, którego wybrałem, często bywa nudny. Związany z przyswojeniem na pozór do niczego nie przydatnej porcji wiedzy. O ile oświecenie (pierwszy etap ewangelizacji) naznaczone jest często dużym ładunkiem emocjonalnym, to na kolejnych etapach już go brakuje. Oczyszczenie bywa bolesne, a zjednoczenie nie zawsze, albo i najczęściej, nie jest fruwaniem w obłokach. Co jest zgodne z logiką krzyża.

Luciana Frassati-Gawrońska wspominała prezent, jaki w dniu ślubu otrzymała od swojego brata, błogosławionego Piotra Jerzego – piękny krucyfiks. Najpierw było niezrozumienie. Po latach odkrycie: najpiękniejszy dar, jaki otrzymałam na nową drogę życia.

Nie tylko miłość wyraża się w krzyżu. Jest on także antidotum, szczepionką, na wszelkiej maści kryzysy. Te, jak twierdził przed laty twórca polskiej szkoły zdrowia psychicznego, profesor Kazimierz Dąbrowski, niekoniecznie muszą niszczyć. Dobrze przeżyte są motorem, wznoszącym człowieka na wyższy poziom integracji. Także religijnej.

Niesprzyjająca wierze pogoda? Nie ma nic lepszego dla wzrostu. Tylko dziękować Bogu.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
3°C Niedziela
rano
4°C Niedziela
dzień
5°C Niedziela
wieczór
4°C Poniedziałek
noc
wiecej »