Kilka tysięcy osób wzięło udział w nacjonalistycznych marszach organizacji buddyjskiej w 18 miastach w stanie Rakhine na zachodzie Birmy, w proteście wobec zaproponowanemu przez rząd nieobraźliwemu określeniu na dyskryminowaną mniejszość Rohingya w tym kraju.
Marsze protestacyjne w 18 miastach zorganizowała założona przez buddyjskich mnichów nacjonalistyczna Organizacja na rzecz Ochrony Rasy i Religii.
Przedstawiciele liczącej około miliona ludzi muzułmańskiej mniejszości określają się jako Rohingya, co ma pokazywać, że stanowią oddzielną mniejszość narodową. Jednak w powszechnym obiegu utrzymało się obraźliwe określenie "Bengalowie", stosowane przez poprzednie władze i większość społeczeństwa; sugeruje ono, że chodzi o nielegalnych imigrantów z sąsiedniego Bangladeszu. Nowy rząd zaproponował określenie "muzułmańska społeczność w regionie Rakhine".
Rohingya przybyli do Birmy wraz z brytyjskimi kolonizatorami z Bengalu, w tym wielu z nich nawet 150 lat temu, jednak władze birmańskie od lat odmawiają przyznania im obywatelstwa.
Rohingya są uznawani przez ONZ za jedną z najbardziej prześladowanych mniejszości na świecie. Od dziesięcioleci padają ofiarą zakazu przemieszczania się, ograniczonego dostępu do systemu ochrony zdrowia i edukacji, konfiskaty ziemi i przymusu pracy. Przez buddystów uważani są nadal za intruzów, którzy przybyli z Bangladeszu, by ukraść "świętą ziemię". W 2012 roku w kraju wybuchły zamieszki na tle etnicznym, na skutek których kilkudziesięciu Rohingya zginęło, a ok. 140 tys. trafiło do obozów internowania.
W wyniku ubiegłorocznych wyborów od kwietnia br. parlament i rząd są kontrolowane przez partię pokojowej noblistki Aung San Suu Kyi, Narodową Ligę na rzecz Demokracji (NLD), byłą opozycję wobec nominalnie cywilnych władz wspieranych przez wojskową juntę. Główną postacią w nowym rządzie jest Suu Kyi, która ze względu na dyskryminujący ją zapis w konstytucji nie mogła zostać prezydentem i musiała objąć stanowisko ministerialne. Obrońcy praw człowieka oczekują od niej rozwiązania kwestii Rohingya - pisze agencja dpa.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.