W wieku 81 lat zmarł aktor Kenny Baker, który animował słynnego androida R2-D2 w filmach z cyklu "Gwiezdnych wojen". Poinformował o tym w sobotę jego siostrzeniec.
Baker, który miał zaledwie 1,1 metra wzrostu, sterował ruchami pękatego i przysadzistego robota siedząc w jego wnętrzu. Nigdy nie pokazał swojej twarzy na ekranie, ani nie wypowiedział ani jednego słowa. Mimo to fani "Gwiezdnych wojen" znali dobrze jego nazwisko i cieszył się wśród nich dużym uznaniem.
Sam nie określał siebie jako aktora, ale jako "performera".
Śmierć Bakera, który zmarł w swoim domu, w Preston, w północno zachodniej Anglii, przyjęli z żalem Mark Hamill, który grał w słynnym cyklu Luke'a Skywalkera i Ewan McGregor odtwórca roli Obi-Wan Kenobiego w trzech filmach.
"Żegnaj #Kenny Baker, dozgonny lojalny przyjacielu, którego kochałem za optymizm i determinację" - napisał Hamill na Twitterze.
Artysta urodził się w rodzinie miłośników muzyki w Birmingham, w Anglii, w 1934 r. W wieku 16 lat zaczął występować w trupie teatralnej "Burton Lester's Midgets". Później był didżejem, występował w cyrku jako klaun i w duecie muzycznym Mini-Tones z Jackiem Purvisem.
Jednak sławę przyniosła mu dopiero rola animatora R2-D2, w pierwszym filmie "Gwiezdnych wojen" z 1977 r. "Siedziałem w środku i pociągałem za dźwignie" - powiedział w jednym z wywiadów.
Bakers przyznał, że w pierwszej chwili chciał odrzucić propozycję reżysera George'a Lucasa mówiąc: "Nie chcę być zamknięty wewnątrz robota, po co na miłość boską ?"
W końcu jednak powiedział Lucasowi: "Pomogę ci".
Android R2-D2, przeciwieństwie do jego wysokiego towarzysza C-3PO, nie mówił, wydawał jedynie rozmaite dźwięki, jak gwizdnięcia i brzęczenia. Jednak obaj z miejsca zdobyli największą sympatię widzów ze wszystkich postaci cyklu.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.