Premier Donald Tusk ocenił, że zwołane przez Lecha Kaczyńskiego spotkanie, poświęcone informacji CBA o ewentualnych nieprawidłowościach w pracach nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej jest próbą upolitycznienia tej sprawy. Szef prezydenckiej kancelarii Władysław Stasiak tłumaczył, że prezydentowi zależy, żeby jak najdokładniej wyjaśnić "aferę hazardową".
Na zaproszenie prezydenta do Belwederu, oprócz premiera, w piątek przybyli marszałek Sejmu Bronisław Komorowski (PO), wicemarszałkowie Sejmu - Krzysztof Putra (PiS) i Jerzy Szmajdziński (Lewica) oraz Senatu - Zbigniew Romaszewski (PiS), a także szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak oraz szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło. Uczestniczył w nim też minister sprawiedliwości Andrzej Czuma.
Spotkanie trwało nieco ponad pół godziny. Kilka minut wcześniej opuścili je premier wraz z marszałkiem Sejmu. "Mieliśmy wrażenie, że to spotkanie ma w mniejszym stopniu na celu wyjaśnienie okoliczności tej sprawy, a jest bardziej spotkaniem o charakterze politycznym, na co zwróciłem uwagę panu prezydentowi" - mówił dziennikarzom premier.
"To była decyzja pana premiera i marszałka. (...) Była okazja, żeby porozmawiać szczerze, bez nadmiernych emocji" - tak fakt opuszczenia przez premiera i marszałka Sejmu spotkania przed jego zakończeniem skomentował Stasiak.
Według premiera sposób zaangażowania prezydenta miał charakter "politycznego zamówienia". "To, co jest moim zdaniem szczególnie bulwersujące, to taka próba zrobienia z tej sprawy kwestii politycznego pojedynku" - powiedział Tusk. Jak dodał, piątkowe spotkanie ocenia jako niedopuszczalny wstęp do kampanii prezydenckiej.
"Poziom zaangażowania i emocji pana prezydenta w czasie tego spotkania wskazują na ponadstandardowe zainteresowanie, mimo pełnych wyjaśnień, jakie pan prezydent ma do dyspozycji" - podkreślił Tusk. Jak dodał, Lech Kaczyński dysponuje kompletną informacją w sprawie, zarówno od CBA, jak i od ministra sprawiedliwości.
Tusk zwrócił uwagę, że prezydent zaprosił na rozmowę jedynie te osoby, które otrzymały od CBA materiały w sprawie tzw. ustawy hazardowej. "To znaczy, że o spotkaniu najwyższych władz państwowych i składzie tych spotkań decyduje szef CBA, wysyłając rozmaitego typu materiały do różnych polityków. Rzecz rzeczywiście bulwersująca" - ocenił.
Marszałek Komorowski podkreślił, że CBA nie powiadomiło zarówno jego, jak i marszałka Senatu, że rozsyła materiały także do wicemarszałków obu izb. "Rozumiem, że prezydent skądś tę wiedzę posiadał i wedle tego klucza wyreżyserowanego przez CBA ułożył scenariusz dzisiejszego spotkania" - powiedział.
Premier dodał, że nie wie dlaczego spotkanie było utajnione, bo żadna z poruszanych na nim spraw nie miała charakteru tajemnicy państwowej.
"Zwróciłem się do prezydenta z apelem, żeby wytrzymał kilka miesięcy i żeby zachował neutralność właściwą dla rangi urzędu, jaki pełni, żeby nie angażował się tak mocno jak podczas tej rozmowy, kiedy w pewnym momencie wyraził oczekiwanie, że natychmiast będą jakieś aresztowania, chociaż nie precyzował, kogo chciałby sam zaaresztować" - powiedział Tusk.
Stasiak po spotkaniu nie krył zdziwienia słowami premiera. "Prezydent mówił też, że poprzedniej ekipie zdarzały się problemy, tylko działano energicznie, aresztowano - podawał przykłady. Myślałem, że to raczej zachęta do dyskusji. Ręce opadają. Po prostu zgroza" - mówił.
Szef prezydenckiej kancelarii ocenił, że konieczne jest powołanie sejmowej komisji śledczej w sprawie afery hazardowej. "Ważne jest, żeby powstała komisja śledcza, bo jeżeli nie w takiej sprawie, to pytanie, w jakiej powinna powstać komisja śledcza" - podkreślił.
Jak ocenił, nie może być "żadnej odpowiedzialnej siły politycznej, która stałaby na przeszkodzie utworzenia takiej komisji", gdyż tego typu afera musi znaleźć jednoznaczne rozstrzygnięcie.
Dodał, że komisja powinna powstać, bo istnieje potrzeba "większej jasności" w sprawie "afery hazardowej". "Minister Czuma powiedział w mediach, że prowadzone jest śledztwo od kilku dni w sprawie przecieków z ministerstwa sportu. Dzisiaj okazuje się, że nie za bardzo, że tego śledztwa nie ma. W końcu jak jest z tą sprawą? Gdzie jest prawda? Gdzie są dokumenty, które możemy zobaczyć?" - pytał Stasiak.
Szef prezydenckiej kancelarii zaznaczył ponadto, że w Polsce "z całą pewnością" dojdzie do kryzysu politycznego, jeśli wszystkie siły polityczne nie przystąpią do wyjaśnienia tzw. afery hazardowej.
"Jeśli nie zostanie powołana komisja śledcza, jeżeli opinia publiczna nie zostanie rzetelnie poinformowana, co do istoty tej sprawy, wtedy myślę, że tak (dojdzie do kryzysu politycznego - PAP). Ale bardzo liczę na to, że odpowiedzialność polityczna zwycięży" - powiedział Stasiak dziennikarzom.
"Dlatego prezydent zaprosił ludzi, którzy decydują o jakości życia publicznego w Polsce na rozmowę o tym, jak radzić sobie z tym problemem, jak nie zamiatać pod dywan, tylko wyjaśniać. Jak rozwikływać najtrudniejsze afery dotyczące bezpieczeństwa ekonomicznego państwa, finansów publicznych, dotykające życia politycznego w Polsce" - powiedział.
Stasiak wytłumaczył również, że w rozmowach w Belwederze nie uczestniczył szef CBA, ponieważ "nie chodziło o działalność CBA, tylko o sprawę".
Premier pytany o możliwość powołania komisji śledczej powiedział: "Dałbym jeszcze chwilę czasu szefom klubów i zastanowił się nad potrzebą i formułą powołania komisji śledczej, gdy mamy świeżą sprawę. Działa CBA i prokuratura. Ten czas byłby potrzebny także do sformułowania zakresu działań takiej komisji śledczej, bo wątków jest bardzo dużo".
Tusk zapowiedział również, że jeszcze w piątek spotka się z ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim. Jak dodał, na tym spotkaniu "oceni na ile Drzewiecki może pełnić swoją funkcję (w rządzie), a Platforma oceni, na ile może dalej pełnić funkcję w partii".
"W związku z publikacją w +Rzeczpospolitej+, która umożliwia zadanie innych pytań niż tylko tych, które dotyczą legislacji, będę oczekiwał bardziej szczegółowych wyjaśnień od ministra Drzewieckiego" - powiedział premier.
Dopytywany, czy pozostawienie Drzewickiego na stanowisku nie jest przesądzone, szef rządu powiedział: "Nic nie mówię w tej chwili na sto procent".
Premier powiedział też, że "nie ma stuprocentowego zaufania" do zachowania szefa CBA ws. "afery hazardowej". Tusk pytany czy będzie chciał odwołania Kamińskiego, gdy prokuratura postawi mu zarzuty stwierdził: "Nie mam intencji dymisjonowania pana Kamińskiego ze względów politycznych czy ze względu na kwestie, którymi się zajmuje. Zleciłem prawnikom zbadanie, co mogę, a co muszę zrobić, gdy prokuratura postawi zarzuty".
Komorowski poinformował również w piątek, że zlecił Kancelarii Sejmu przeprowadzenie "badania wszystkich procesów legislacyjnych" związanych z przepisami dotyczącymi hazardu i gier losowych. "Zostaną sprawdzone od strony ewentualnego śladu złego lobbingu" - zaznaczył.
Stasiak zapowiedział, że stenogram z piątkowego spotkania może być ujawniony, jeżeli omawiane podczas na nim materiały nie będą już miały klauzuli tajności.
"Emocje, napięcie, konflikt i bardzo rozbieżne oceny tego, co się wydarzyło" - w ten sposób atmosferę na spotkaniu ocenił wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński (Lewica).
"Zrozumiałem z tego spotkania, że intencją prezydenta było zaproszenie adresatów informacji dotyczących prac nad ustawą o grach losowych. Intencja prezydenta polegała na tym, żeby postępowanie wyjaśniające było maksymalnie transparentne i żeby toczyło się szybko" - powiedział Szmajdziński na piątkowej konferencji prasowej w Sejmie.
Jak poinformował, podczas spotkania informację przedstawił minister sprawiedliwości, następnie były oświadczenia premiera i marszałka Sejmu, po czym obaj politycy "nerwowo reagując opuścili spotkanie". Dopytywany, czy premier wyszedł ze spotkania, bo "puściły mu nerwy", Szmajdziński powiedział: "Tak to oceniam". Jak dodał, Tuskowi "zawiodły nerwy".
Zdaniem Szmajdzińskiego należy oczekiwać, że minister sprawiedliwości potraktuje tę sprawę w kategoriach "sprawy specjalnej". "Na razie można odnieść wrażenie, że nie jest to sprawa specjalna dla ministra sprawiedliwości, który mówi, że materiał jest niewiarygodny, niekompletny" - zaznaczył.
Polityk Lewicy wyraził nadzieję, że piątkowe spotkanie w Belwederze spowoduje, że odpowiednie organy "poważnie wezmą się za wyjaśnianie tej sprawy".
Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Putra (PiS), który także uczestniczył w spotkaniu w Belwederze, powiedział, że był zdziwiony "poziomem zdenerwowania, szczególnie premiera Donalda Tuska". "W trakcie spotkania przerywał prezydentowi, wchodził w słowo" - podkreślił Putra.
Jak relacjonował, szef rządu wygłosił oświadczenie, które było skróconą wersją tego, co powiedział na czwartkowej konferencji prasowej. "Byłem zdumiony tym, że nie można było zadać żadnego pytania. Zapytałem czy mogę zadać pytanie, a premier odpowiedział mi: +w jakim trybie+" - powiedział wicemarszałek z PiS.
Sądziłem, że dojdzie do poważnej dyskusji i będzie można wiele kwestii wyjaśnić - mówił Putra.
W jego ocenie, najważniejszą kwestią jest odtajnienie wszystkich materiałów związanych z aferą hazardową, aby "opinia publiczna mogła się z nimi dokładnie zapoznać". "Chciałem też zapytać czy zostały podjęte konkretne działania w celu wyjaśnienia kto dokonał przecieku (który ostrzegł Sobiesiaka i Koska - PAP). Jeśli to pochodzi ze źródeł rządowych, to mamy do czynienia z absolutną słabością państwa" - zaznaczył Putra.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.