Dyrektorka Domu Polskiego w Iwieńcu na Białorusi Teresa Sobol poinformowała w piątek PAP, że była przesłuchiwana w wydziale finansowym Komitetu Kontroli Państwowej. Dom Polski w Iwieńcu jest jednym z trzech pozostających jeszcze w rękach Związku Polaków na Białorusi (ZPB) kierowanego przez Andżelikę Borys.
Sobol powiedziała, że była przesłuchiwana przez dwie godziny w czwartek i przez trzy godziny w piątek, a pytania dotyczyły sposobu finansowania działalności Domu Polskiego.
Komitet wszczął dochodzenie sprawdzające w sprawie działalności Domu Polskiego w następstwie anonimu sugerującego nieprawidłowości finansowe.
"Pytano mnie o to, jak jest finansowany Dom Polski. W anonimie było napisanych bardzo wiele kłamstw i głupot. Miał sześć stron. Szkoda mówić" - powiedziała.
"To zaczęło się już w styczniu. A po zjeździe marcowym (nieuznawanego przez władze białoruskie ZPB kierowanego przez Borys) nasiliło się. Wymyślają a to jedno, a to drugie. Teraz finanse. Myślę, że chodzi o to, że odmówiliśmy udziału w zjeździe Łucznika" - dodała Sobol, mając na myśli wrześniowy zjazd popieranego przez władze białoruskie ZPB, którym kierował Józef Łucznik. Na zjeździe tym oficjalny ZPB wybrał na nowego prezesa Stanisława Siemaszkę.
"Zdumiewa, że sprawą zajęto się na podstawie anonimu. Oczywiście wszystkie zarzuty, które w nim postawiono, są fałszywe" - powiedział PAP adwokat Teresy Sobol, Alaksandr Galijeu. Jak dodał, te same pytania stawiano jego klientce po trzy-cztery razy. W poniedziałek - jak uzupełnił - ma być przesłuchiwana księgowa Domu Polskiego.
"W każdym razie Dom działa. Dzieci się uczą. 17 października zorganizujemy rocznicę zespołu Kresowianka. Staramy się, żeby wszystko szło jak dotąd" - zapewniła Teresa Sobol. W Domu Polskim prowadzona jest nauka języka polskiego i organizowane są imprezy kulturalne.
W ocenie działacza ZPB z kręgu Andżeliki Borys, Andrzeja Poczobuta, władzom białoruskim zależy na przejęciu kontroli nad Domami Polskimi kierowanymi przez niezależny od Mińska związek. "Przed zjazdem reżimowego Związku Polaków (12 września 2009 roku) próbowano zmusić oddział w Iwieńcu, żeby przeszedł pod kontrolę władz" - wskazał Poczobut w rozmowie z PAP.
"W 2005 roku, kiedy był konflikt wokół Związku Polaków, takie sprawy były rozwiązywane bardzo łatwo - wysyłano OMON (oddziały specjalne - PAP), OMON wyciągał ludzi, wprowadzał nową ekipę. (...) Właśnie tak został przejęty Dom Polski w Grodnie w 2005 roku" - przypomniał Poczobut.
Jak powiedział, władze nie wykorzystują już takiego scenariusza, ale "podejmują inne działania, polegające na zastraszaniu ludzi", w tym próbują wymusić na liderach nieuznawanego ZPB, by dołączyli wraz z Domem Polskim do oficjalnej organizacji.
Poczobut przypomniał, że Dom Polski w Iwieńcu, który jest lokalnym centrum życia polskiego, wraz z jego dyrektorką otrzymał niedawno nagrodę polskiego resortu kultury.
Poczobut podkreślił, że na piątkowe przesłuchanie Teresie Sobol polecono przyjść z paszportem. "To jest element presji psychologicznej, bo człowiek myśli, że zaraz go aresztują, jak każą przyjść z paszportem" - wskazał.
Władze w Mińsku nie uznają kierowanego przez Andżelikę Borys Związku Polaków, który polskie władze uważają za jedyny prawomocny. Borys została wybrana na prezesa na zjeździe w marcu 2005 roku i ponownie na kolejnym zjeździe w marcu 2009 roku.
Białoruskie władze popierają zaś nieuznawaną przez Warszawę organizację o tej samej nazwie, którą kierował Łucznik, a teraz od września Siemaszko. Józef Łucznik został wybrany na prezesa w sierpniu 2005 r., gdy po wyborze Borys - na zlecenie władz białoruskich, które nie uznały prawomocności marcowego zjazdu - powtórzono zjazd ZPB w Wołkowysku koło Grodna, czego z kolei nie uznały władze polskie.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.