Białostocki sąd apelacyjny utrzymał we wtorek w mocy uniewinnienie policjanta z Olsztyna, który odpowiadał za użycie broni wobec nietrzeźwego kierowcy, gdy ten nie chciał zatrzymać samochodu. Trafiony rykoszetem od jezdni mężczyzna zmarł w szpitalu.
Proces toczył się z prywatnego aktu oskarżenia matki zmarłego, występującej w sprawie jako tzw. oskarżycielka subsydiarna. Prokuratura w Olsztynie dwukrotnie umorzyła bowiem postępowanie, opierając się na opinii biegłego, który ocenił, że kierowca forda nie zginął od bezpośredniego strzału policjanta, ale od rykoszetu od jezdni. Policjant strzelał w koła samochodu, którym uciekał pijany kierowca.
Zdarzenie miało miejsce w listopadzie 2006 roku. Trzech młodych mężczyzn, jadąc fordem przez olsztyńskie osiedle Jaroty, miało - według policji - stwarzać zagrożenie dla przechodniów. Kierowca nie zatrzymał się do kontroli (potem okazało się, że miał we krwi prawie trzy promile alkoholu), a uciekając przed policyjnym pościgiem miał wjeżdżać na chodniki.
Gdy kierowca ominął policyjną blokadę, policjanci użyli broni, strzelając w koła auta. Kierowca został jednak ranny w głowę i po dwóch tygodniach zmarł w szpitalu.
Sąd Okręgowy w Olsztynie jako sąd pierwszej instancji uniewinnił funkcjonariusza Dariusza D. Apelacje złożyli pełnomocnicy matki zmarłego. Obie zmierzały do uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania. Był w nich m.in. wniosek o powołanie nowego biegłego.
Jak mówił przed białostockim sądem jeden z tych adwokatów, kluczowe dla sprawy jest ustalenie, w jakich okolicznościach policjantowi wolno użyć broni służbowej. "Sprawa jest wybitnie bulwersująca i ważna, bo chodzi o odpowiedź na pytanie, co wolno policji, a czego nie wolno. W grę wchodzi najwyższe dobro - życie ludzkie" - mówił mecenas Wojciech Wrzecionkowski w swej mowie przed ogłoszeniem wyroku.
Jak dodał, nie ulega wątpliwości, że kierowca jechał pod wpływem alkoholu. "Ale czy za takie przestępstwo trzeba płacić życiem?" - pytał pełnomocnik. W jego ocenie, użycie broni było niezasadne. Do tych wniosków przychyliła się matka zastrzelonego kierowcy.
Obrońca policjanta przypomniał, że kierowca nie zatrzymał się do kontroli i staranował samochód policjanta. Nie było czasu na oddawanie strzałów ostrzegawczych i okrzyk "stój, bo strzelam" - mówił obrońca policjanta Dariusza D.
Utrzymując wyrok uniewinniający w mocy Sąd Apelacyjny w Białymstoku ocenił, że zarzuty apelacji są niezasadne, a opinia biegłego powołanego w sprawie jest "jasna i pełna". Sędzia przewodniczący Eugeniusz Wildowicz kilka razy powtórzył, analizując zebrany materiał dowodowy, że policjant użył broni zgodnie z obowiązującymi przepisami i przed oddaniem strzałów zachował się prawidłowo, mimo iż np. nie oddał strzałów ostrzegawczych.
"Oskarżony użył broni palnej zgodnie z przepisami ustawy o policji, a więc jego zachowanie było legalne, co wyłącza bezprawność czynu" - podkreślił sędzia Wildowicz. W jego ocenie, oddając strzały w opony policjant chciał "niewątpliwie" udaremnić ucieczkę ściganemu kierowcy i nie mógł przewidzieć, że jeden z pocisków, rykoszetem, trafi tego mężczyznę w głowę.
Sędzia mówił, że był to "nieszczęśliwy zbieg okoliczności, nieszczęśliwy przypadek". Dodał, że sąd rozumie emocje matki zmarłego, ale z faktów wynika, że to kierowca "niestety zainicjował szereg zdarzeń, które wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności doprowadziły do jego śmierci". "Po pierwsze nie powinien pijany w ogóle wsiadać za kierownicę" - dodał sędzia Wildowicz.
Matka mężczyzny, który zginął od postrzału, zapowiedziała po publikacji wyroku, że zamierza złożyć kasację do Sądu Najwyższego.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.