W Burundi od wielu lat łamane są prawa człowieka, a sytuacja jest tak napięta, iż może tam dojść do zbrodni ludobójstwa. Ryzyko jest ogromne, ponieważ duża część opozycji składa się z Tutsi, zaś znaczna grupa popierających prezydenta to Hutu.
Tak ocenia sytuację w tym afrykańskim państwie Organizacja Narodów Zjednoczonych po serii manifestacji przeciwko trzeciej kadencji prezydenta Pierra Nkurunzizy. Mówił o tym w rozmowie z Radiem Watykańskim misjonarz, o. Claudio Marano SX.
„Opozycja się dozbraja. Utworzyła różne grupy w Rwandzie, Republice Konga, Tanzanii. Wielu uciekło za granicę. Nkurunziza z kolei organizuje ciągłe łapanki, starając się znaleźć osoby sfotografowane lub ranione podczas protestów. Zamyka się je w więzieniach, a tam zazwyczaj są torturowane, a później także masowo mordowane. Ryzyko jest ogromne, ponieważ duża część opozycji składa się z Tutsi, zaś znaczna grupa popierających prezydenta to Hutu. Członkowie rządu, w niektórych oficjalnych przemówieniach, mówią o zemście na Tutsi, którzy w 1972 r. dokonali ludobójstwa na Hutu. Dlatego panuje przekonanie, że prędzej czy później coś się tu wydarzy, bowiem wielu z opozycji – a zatem wielu Tutsi – uciekło do Rwandy. Według raportów ONZ, z pomocą tamtejszego rządu przygotowują się, by uzbierać broń i zaatakować Burundi” – powiedział o. Marano.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.