Coraz częściej odnoszę wrażenie, że niektórym fakty mieszają się z wyobraźnią. Zwłaszcza ta podlaną sosem lęku.
Lęk miewa swoje realne podstawy. Ot, taki lęk wysokości. Upadek w przepaść zwykle jest śmiertelny. Ale od bycia nad przepaścią do spadnięcia w nią droga dość daleka. Niestety, mam wrażenie, że niektórym od czasu do czasu różnica między jednym i drugim mocno się zaciera.
Przykład ze świata. Aleppo.
Przez parę ostatnich lat opanowane przez syryjskich (?!?) rebeliantów. Teraz opanowane przez syryjskie wojsko, wspierane przez Rosjan i Irańczyków. „Dojdzie do masakry” – głosiły zapowiedzi. „Dochodzi do masakry” – zaczęli grzmieć niektórzy politycy (czasem bardzo wysoko postawieni) i dziennikarze. Brzmiało to jakby mówili czy pisali o końcu Powstania Warszawskiego: dzielni bojownicy ulegli przez brutalną siłą reżimu i teraz będą przez krwiożerczy reżim zabijani.
A ja czytam skrupulatnie doniesienia. I póki co żadne konkretne informacje o masowych mordach na bojownikach czy cywilach z tego miasta nie dochodzą. Mimo że raczej trudno byłoby to ukryć, bo w mieście, przynajmniej jeszcze parę dni temu, działało wiele organizacji pomocowych. Dowiaduję się za to, że bojownicy i cywile, którzy chcą odejść, są ewakuowani. I potwierdzają to niezależne organizacje. Prawda, tu i ówdzie ktoś jeszcze strzela. Prawda, ewakuację wstrzymano, bo jakoś nie mogła dość do skutku ewakuacja w innych miejscowościach, w których mamy do czynienia z sytuacją odwrotną: to rebelianci oblegają zwolenników Asada. Dziś jednak wszystko zdaje się wracać do normy. Doniesień o rzezi nie ma. Zaznaczam, póki co, bo nie wiadomo co będzie za parę godzin albo co okażę się za jakiś czas. Wszystko jednak wskazuje, że strony konfliktu chcą sprawę załatwić w miarę cywilizowany sposób. We wtorek mają się potkać w tej sprawie przedstawiciele Turcji, Rosji i Iranu. Na jakiej podstawie część polityków i dziennikarzy ogłosiła światu, że w mieście tym dochodzi do masakry ludności cywilnej? Obawy przed nią to nie to samo co fakty. A śmierć podczas walk, nawet Bogu ducha winnych cywilów, to jednak nie to samo co dokonywanie rzezi na bezbronnych i nie stawiających oporu.
Przy okazji zwrócę uwagę, że owi rebelianci, przedstawiani dziś jako bojownicy o wolność (i demokrację, skojarzenie, jak najbardziej słuszne) to tak naprawdę w dużej mierze członkowie dżihadystycznej międzynarodówki, nie Syryjczycy. Cichcem mówiło się o tym przez cały czas konfliktu. Cichcem, bo mainstream wolał tego głośno nie mówić. O zbrodniach przez nich dokonywanych też wiele byśmy nie wiedzieli, gdyby nie mieszkający tam chrześcijanie, którzy głośno mówili o swoich krzywdach, zwłaszcza w pierwszej fazie konfliktu. Co, wszystkich dokonali tylko i wyłącznie zwolennicy ISIS? W wyniku tej wojny wyjechała z Aleppo i całej Syrii cała masa ludzi. Na pewno nie z tego powodu, że było im dobrze. Dziś Zachód płacze i rozdziera szaty, bo „nasi” przegrywają. Tylko w czym ci „nasi” są lepsi od „reżimu”? I czy nie ważniejsze od zwycięstwa „naszych” jest prawo tamtych ludzi do życia w pokoju? Czy Zachód i Polska płakały, gdy odwiedzał Polskę kard. Raȉ z Libanu i prosił, by nie dostarczać walczącym broni?
Nie mam najmniejszego powodu, by popierać w Syrii jedną, drugą czy trzecią opcję. Ale gołym okiem widać, że przymykaliśmy oko na grzechy jednej strony, głośno ogłaszając światu zbrodnie drugiej. Tyle że w tej chwili w Aleppo nie ma powodu, by mówić o masakrze. Ani bojowników, ani tym bardziej cywilów. Strach, że tak będzie, nie jest tym samym, co zaistniały fakt. Trzeba to rozróżniać.
Drugi przykład. Polski parlament.
O co ta cała ostatnia awantura? O wolne media podobno. Władza chciała zmiany w zasadach funkcjonowania dziennikarzy w sejmie, część opozycji podniosła larum, że to zamach na wolność słowa. I boi się pewnie, że to początek końca polskiej demokracji. Do tego doszedł spór o... W skrócie, o wszystko inne.
Identyfikuję się jako człowiek, chrześcijanin i Polak mieszkający na Śląsku (więc specyficzny). W tej kolejności. Może to kogoś dziwić, ale przybieranie barw, zwłaszcza wojennych, tej czy innej partii interesuje mnie mniej, niż kibicowanie swojej drużynie piłki nożnej (a słabiuteńki ze mnie kibic; kiedyś nawet przez pół roku nie zauważyłem, że tej mojej drużyny nie ma w ekstraklasie ;-)). I dla mnie ten cały spór to jakieś wariactwo. Wywołane lękiem? Najpewniej. Aż mi się wierzyć nie chce, by mogła to być tylko wyreżyserowana akcja.
Wiem, że są ludzie, którzy będą się bali podejść do okna na piątym piętrze. Nawet gdy będzie zamknięte. Bo wysoko. Ale to nie znaczy, że jest to zachowanie niebezpieczne. Choćby wyobraźnia podsuwała najbardziej krwawe scenariusze.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.