Prawa człowieka zeszły na daleki plan w czasie wizyty w Chinach prezydenta Baracka Obamy, który za cenę wyciszenia tej kwestii usiłował wciągnąć chińskich przywódców do współpracy w rozwiązaniu kluczowych problemów świata - podkreślają komentatorzy w USA.
Nie sposób na razie ocenić, w jakim stopniu mu się to udało, ale niektóre media zauważają sygnały postępu w przekonaniu Pekinu np. do stopniowej aprecjacji swojej waluty, co uważa się za kluczowe w stosunkach między obu krajami.
"New York Times" zwraca uwagę, że Obama zgodził się nie spotykać w Chinach z miejscowymi liberałami, a ekipa prezydenta przełknęła fakt, że przed jego wizytą Chińczycy nie zwolnili z więzienia żadnego dysydenta. Gesty takie czynili przed wizytami jego poprzedników.
Spotkanie Obamy ze studentami w Szanghaju okazało się skrajnie wyreżyserowanym wydarzeniem, którego uczestnikami byli wyłącznie członkowie Komunistycznej Ligi Młodzieży. Władze nie zgodziły się na jego bezpośrednią transmisję telewizyjną na cały kraj - inaczej niż w wypadku spotkań poprzednich prezydentów USA: Billa Clintona i George'a W.Busha ze studentami, które relacjonowała na żywo krajowa TV.
"Tego rodzaju ustępstwa są czymś niezwykłym w historii wizyt amerykańskich prezydentów" - pisze "New York Times", dodając, że jest to wyrazem nowego układu sił między USA a Chinami.
"Nie są to już dawne stosunki między tymi krajami, lecz spotkanie osłabionego giganta (Ameryki) z pewnym siebie wschodzącym mocarstwem. Fakt, że relatywna przewaga Waszyngtonu z poprzednich spotkań jest teraz mniejsza, najwyraźniej nie uszedł uwagi Chińczyków" - czytamy w korespondencji "NYT" z Pekinu.
Wtorkowy "Washington Post" krytykuje Obamę za oświadczenie: "Witamy z zadowoleniem Chiny jako silnego, zamożnego i odnoszącego sukcesy członka społeczności narodów", pisząc, że nie można liczyć na partnerstwo z krajem niedemokratycznym.
"Nie jest prawdopodobne, że USA i Chiny zgodzą się ze sobą w sprawie +międzynarodowych norm+, ponieważ Pekin nie poprze żadnych, które wypływają z zasad demokracji" - pisze dziennik w artykule redakcyjnym.
Wszystkie media podkreślają, że w kluczowych sprawach międzynarodowych Chiny prowadzą politykę sprzeczną z interesami USA. Blokują wraz z Rosją sankcje wobec Iranu w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, wspierają stalinowski reżim w Korei Północnej i pomagają wszelkim innym dyktatorskim reżimom na świecie, prowadzącym antyamerykańską politykę, jak Zimbabwe czy Sudan.
Chiny, z kolei, mają stałe pretensje do USA o pomoc dla Tajwanu i ustawę Kongresu nakazującą dozbrajanie tej wyspy, którą Pekin uważa za nieodłączną część Chin.
Nie widać sygnałów - zauważają komentatorzy - by wizyta Obamy cokolwiek zmieniła w stosunkach chińsko-amerykańskich w tych sprawach.
Niektórzy eksperci, jak brytyjski historyk Niall Ferguson, jeszcze przed wizytą prezydenta radzili, aby zrezygnował w Chinach z wszelkich wystąpień na temat praw człowieka i skupił się na "cichej dyplomacji" w celu uzyskania od Chińczyków ustępstw w kluczowych - ich zdaniem - sprawach gospodarczych.
Chodzi tu głównie o przekonanie Chin do odejścia od sztucznego zaniżania kursu swej waluty - juana, co przyczynia się do powiększania nierównowagi w wymianie handlowej między Chinami a USA i utrudnia innym krajom wyjście z recesji, gdyż słaby juan sprzyja eksportowi chińskich towarów.
Jak pisze we wtorek "Wall Street Journal" w swym internetowym wydaniu, wypowiedź Obamy po spotkaniu z prezydentem Hu Jintao we wtorek sugeruje, że jest on skłonny do kompromisów w tej kwestii.
Na wspólnym z Hu spotkaniu z dziennikarzami po rozmowach Obama powiedział, że chiński prezydent zgodził się dążyć do "zorientowanych na rynek kursów wymiany" waluty.
W czasie tego spotkania Hu oświadczył też jednak, że "z naciskiem powiedział prezydentowi Obamie, iż oba kraje muszą przeciwstawić się protekcjonizmowi we wszystkich jego przejawach".
Była to aluzja do niedawnego wprowadzenia przez USA odwetowych ceł na import chińskich opon i rur stalowych.
Tendencje protekcjonistyczne występują w zdominowanym przez Demokratów amerykańskim Kongresie. Nie jest na razie jasne, czy Obama poczynił w Pekinie jakieś obietnice w tym zakresie.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.