Blisko 1,5 tys. pracowników oraz właścicieli punktów usługowych i gastronomicznych, w których są automaty do gry protestowało w czwartek przed Sejmem i kancelarią premiera. Bronili swoich miejsc pracy. Ich zdaniem planowane zmiany przepisów dotyczących hazardu doprowadzą do zwolnień 100 tys. osób.
Przedstawiciele Komitetu złożyli w kancelarii premiera list protestacyjny oraz własny projekt ustawy.
Nowe przepisy zawarte w przyjętym przez rząd w ubiegłym tygodniu projekcie ustawy o grach hazardowych przewidują m.in. to, że hazard będzie można uprawiać jedynie w ośrodkach gier (kasynach, salonach gry bingo) i punktach przyjmowania zakładów wzajemnych. Z listy znikną punkty gier, w których dziś można grać na automatach o niskich wygranych - tzw. jednorękich bandytach. Będą one mogły działać do czasu wygaśnięcia zezwoleń na prowadzenie automatów. Kolejne koncesje nie będą jednak wydawane, a stare przedłużane. Projekt zakłada w przypadku automatów o niskich wygranych wzrost podatku z obecnych 180 euro (ok. 760 zł) do ok. 480 euro (ok. 2 tys. zł).
"Proponowane zmiany doprowadzą do zwolnień 100 tys. osób. Lokale gastronomiczne, gdzie stoją automaty upadną, a ich pracownicy stracą pracę. Chcemy chronić swoich miejsc pracy" - powiedziała PAP Anna Szcześniewska z Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej.
Przedstawiciele Komitetu złożyli w kancelarii premiera m.in. własny projekt ustawy. "Mamy swój projekt, w którym jest napisane m.in., by automaty pozostały w lokalach gastronomicznych i żeby były odpowiednie odległości między punktami gier" - wyjaśniła Szcześniewska.
W Sejmie w czwartek odbyło się drugie czytanie rządowego projektu o grach hazardowych, wieczorem ma być on głosowany.
We wtorek w obronie miejsc pracy protestowali pracownicy i właściciele punktów bukmacherskich.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.