Reklama

Pójdą szukać mądrości

Te trzy jego cechy – mądrość, niezależność, sprawiedliwość – wydają się być deficytowymi obszarami w naszym świecie. Bez względu na dziedzinę życia.

Reklama

Byłem w tym tygodniu na pogrzebie księdza. Starszy ode mnie, w seminarium mój wykładowca, później także rektor. Z czasem uniwersytecki profesor. Ale nie tu miejsce na wspomnienie o nim – choć wart jest sporej monografii. Gdy zobaczyłem wiadomość o śmierci, wiedziałem, że na pogrzeb pojechać muszę. Skąd ten mus? Patrzyłem w monitor z nekrologiem. Odpowiedź ułożyła mi się w trzy słowa: mądry, niezależny, sprawiedliwy.

I to jest wątek mojej felietonowej refleksji. Bo takim człowiekiem był ks. prof. Alojzy Marcol. Te trzy jego cechy – mądrość, niezależność, sprawiedliwość – wydają się być deficytowymi obszarami w naszym świecie. Bez względu na dziedzinę życia – społecznego czy rodzinnego, technicznego czy pedagogicznego, kościelnego czy politycznego... Zatem – do rzeczy.

Mądry... To nie to samo, co wykształcony. Jeśli doktor – to ma wiedzę. Jeśli habilitowany – to wiedza stała się sprawnością. Jeśli profesor – to sprawność wiedzy została poddana próbie życia. Ale mądrość to co innego. Przede wszystkim rozległość horyzontów myślenia i postrzegania. Ścieżka akademicka prowadzi przez zacieśnianie specjalizacji. Mądrość nie sprzeciwiając się temu, pozwala na wielowymiarowe kojarzenie tematów, na wielostronne dostrzeganie związków przyczynowych, na wszechstronne dostrzeganie następstw i konsekwencji. Bywa, że mądry człowiek jest posądzany o fantazjowanie, o obrazoburstwo (czasem naukowe, czasem religijne czy inne jeszcze). Ale on widzi szerzej, a przez to dalej. I wyraźniej niż inni.

Gdyby w wielu obszarach naszego życia było więcej ludzi mądrych, gdyby ich dopuszczano do głosu w polityce, w ekonomii, w energetyce, w pedagogice, w duszpasterstwie także – każda z tych dziedzin i cała społeczność wiele by zyskały. Z tym dopuszczaniem ludzi mądrych do głosu był zawsze problem, od starożytności. Jest i za naszych czasów.

Niezależny... Żeby było jasne. Nie chodzi o człowieka upartego, nie chodzi o tych, co to wszystko wszystkim mają za złe, nie chodzi o krzykaczy – zwłaszcza wiecowych. Nie chodzi o „terrorystów” narzucających swoje rozwiązania i pomysły. Niezależność to cecha trudna. Wymaga spokoju, cierpliwości i racjonalnego przekonania o wartości zarówno samego siebie, jak i swej wiedzy oraz wynikających z niej praktycznych rozwiązań. Nie wystarczy raz przez mur przeskoczyć. Niezależny człowiek musi odznaczać się wytrwałością i jakąś dozą uporu – ale nie wedle formuły „uparty jak osioł”. Człowiek niezależny nie tyle trwa, jak stercząca z fal morskich skała, ale raczej przypomina kępę krokusów na górskiej hali – owce wyskubały, ludzie zadeptali, śnieg przykrył na długie miesiące – a wiosną kwiaty znowu cieszą oczy.

Niezależność tak łatwo w ludziach gasić – krzykiem, przemocą różnego rodzaju, zależnością albo finansową, albo awansową (najczęściej obie są powiązane). Niezależność tak łatwo „oswajać”, podsuwając chwytliwą motywację, stosując różne techniki manipulacji. W dzisiejszym świecie powiązanym tyloma przenikającymi się układami sił i możliwościami szachowania innych nie łatwo zachować niezależność. Wtedy nie mądrym się podporządkowujemy, a przebiegłym.

Sprawiedliwy... Słowo obracane na wszelakie sposoby. Tych sposobów ponoć za wiele i dlatego na ogół nie rozumiemy, o co chodzi. I nie możemy się porozumieć ani w dysputach o sprawiedliwości, ani w naszym codziennym życiu, ani w życiu społecznym i państwowym. Chcąc najkrócej powiedzieć, co znaczy „człowiek sprawiedliwy”, rzekłbym tak: na miano sprawiedliwego zasługuje ten, kto od innych oczekuje i wymaga tyle, co od siebie. A równocześnie na odwrót: od siebie wymaga równie dużo, jak od innych. Popatrz przez filtr tej definicji na nasz świat. Niewielu w nim sprawiedliwych bez reszty. Prześwietliłbym różne gremia – czy polityczne, czy duszpasterskie, czy lekarsko-pielęgniarskie, czy prawnicze, czy akademickie. Całe społeczeństwo bym prześwietlił, a siebie najpierw. Jak w Sodomie – tam szukano dziesięciu sprawiedliwych. Znalazło się ośmiu. Skończyło się kataklizmem.

Dlatego musiałem pojechać na pogrzeb ks. profesora Marcola. Bo od dawna wiedziałem, że to człowiek mądry, niezależny i sprawiedliwy. Na szczęście nie był on ostatnim przedstawicielem z rodu mądrych, niezależnych i sprawiedliwych. Kawałek życia widziałem. Wiem, że nie brakuje ani w Polsce, ani w Kościele ludzi wielkiego formatu. Do nich się zwracam: nie chowajcie się w ostatnim rzędzie, nawet nie w drugim. Jesteście potrzebni. Jak będzie was lepiej widać, to inni odwagi nabiorą i pójdą szukać mądrości, staną się niezależni, sprawiedliwością będą się kierować.

Wciąż wszystko jest możliwe.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
1°C Sobota
dzień
2°C Sobota
wieczór
0°C Niedziela
noc
1°C Niedziela
rano
wiecej »