Przyzwyczailiśmy do słuchania, że wszystkiemu winny jest konsumpcjonizm, indywidualizm, sekularyzm. Powinniśmy jednak zwrócić uwagę na apateizm. I na szansę jaką w pewnym sensie niesie ze sobą.
Za największe zagrożenie dla wiary i religijności, także dla powołań do kapłaństwa, życia zakonnego i konsekrowanego oraz rodzinnego uznaje się w wielu kręgach skrajny indywidualizm, fragmentaryzm czy konsumpcjonizm.
Dziś jednak naukowcy, duchowni i liderzy życia religijnego powinni dostrzec zjawisko, a raczej postawę, którą można określić mianem apateizmu. Nie, to nie jakaś nowa odmiana ateizmu. To nawet nie jest przeciwieństwo teizmu. Nie ma apateizm nic wspólnego z agnostycyzmem czy sekularyzmem. To w pewnym sensie „dystans do tego co nazywa się Bogiem i religią”.
Apateizm jako postawa jest obecny i utrwalony. Jednak moim zdaniem może stanowić szansę, ale tylko dla prawdziwego chrześcijaństwa.
Jonathan Rauch w artykule: „Let It Be. The greatest development in modern religion is not a religion at all-it’s an attitude best described as apatheism” - podkreśla, że apateizm nie jest wierzeniem, ani systemem, lecz postawą, której nadrzędnym faktem jest dystans ludzi do religii.
Coraz więcej osób nie zwraca uwagi na problematykę Boga i religii, traktując obie rzeczywistości jako obojętne. Ma to również poważne skutki w wymiarze społecznym. To fakt. Ale z czegoś on wynika. Należy w mojej opinii zastanowić się jak bardzo instytucjonalnie traktowana religia prowadzi do postaw, które wyrażają się w stwierdzeniu: „jestem religijny, ale nie na tyle wystarczająco, by pójść do kościoła”.
To refleksja związana z Duszpasterskimi Wykładami Akademickimi w Lublinie, które są w tym roku poświęcone trosce o powołania.
A jeśli chodzi o tytuł z Merlotem w roli głównej… zapraszam do artykułu Jonathana Raucha. To przy lampce wina ktoś zapytał autora o jego religię. Pytań nigdy za wiele. Liczą się jednak tylko szczere odpowiedzi.
aktualna ocena | 4,50 |
głosujących | 8 |
Ocena |
bardzo słabe
|
słabe
|
średnie
|
dobre
|
super
W walkę z żywiołem z ziemi i powietrza było zaangażowanych setki strażaków.
Wstrząsy o sile 5,8 w skali Richtera w północno wschodniej części kraju.
Policja przystąpiła do oględzin wyciągniętej z morza kotwicy.
Ogień strawił tysiące budynków na obszarze ok. 120 km kw., czyli powierzchni równej San Francisco.