Wojna nerwów - tak relacje między USA a Koreą Północną określa politolog dr Bartłomiej Zapała. Jego zdaniem sytuacja jest porównywalna z tym, co działo się w październiku 1962 roku wokół instalacji na Kubie radzieckich rakiet nuklearnych. Jak dodaje, problem mogą pomóc rozwiązać Chińczycy.
"Toczy się dyplomatyczna i geopolityczna gra na bardzo wysokim poziomie, napięcie, którego skali nie do końca sobie uświadamiamy" - dodaje Zapała. Relacje między USA a Koreą Północną porównuje do tego, co działo się w październiku 1962 r. wokół instalacji na Kubie radzieckich rakiet nuklearnych. "Wtedy było bardzo blisko konfliktu nuklearnego i teraz też jest do niego bardzo blisko. Wtedy skończyło się na rozwiązaniu dyplomatycznym i wszyscy mają nadzieję, że tak skończy się i tym razem" - zaznacza.
Sytuacja jest trudna - jak podkreśla Zapała - przede wszystkim dlatego, że po stronie koreańskiej i amerykańskiej mamy do czynienia z niedoświadczonymi politykami.
"Kim Dzong Un ma dopiero 33 lata i po przejęciu przez niego władzy, tak na dobrą sprawę, wszystko mu się jak dotąd udawało, bo nie miał silnego przeciwnika. Teraz ten silny przeciwnik się pojawia" - podkreśla.
W ciągu niespełna 100 dni prezydentury Donald Trump podjął decyzję o interwencji w Syrii oraz o rozmieszczeniu wojsk w pobliżu Półwyspu Koreańskiego. "To sytuacja, której nie można się było spodziewać po jego kampanii wyborczej, kiedy koncentrował się przede wszystkim na sprawach wewnętrznych, kiedy krytykował Baracka Obamę za decyzje podejmowane na arenie zagranicznej i wikłanie Stanów Zjednoczonych w różne konflikty" - tłumaczy politolog.
Jak podkreśla, sytuacja może być rozwiązana, jeśli do gry włączą się także Chińczycy. "Chińczykom powinno zależeć na uspokojeniu sytuacji przede wszystkie dlatego, że nie są zainteresowani mocną obecnością militarną Stanów Zjednoczonych, nie są zainteresowani konfliktem, który może się skończyć dla nich falą kilku milionów uchodźców z Korei Płn., nie są zainteresowani tym, żeby doszło do wojny, podobnie jak Korea Płd. czy Japonia" - mówi.
"Myślę, że będziemy mieli do czynienia z taką przedłużająca się grą nerwów, ale mamy - wydaje się - symptomy uspokojenia sytuacji" - tłumaczy. "Wydaje się, że sami Koreańczycy z północy obniżyli poziom napięcia. W stronę Półwyspu wciąż płynie amerykański lotniskowiec, ale być może tak jak w 1962 r. radzieckie okręty, tak i dzisiaj amerykańskie otrzymają rozkaz, by się zatrzymać" - mówi.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.