Gdy Franciszek udał się na odpoczynek wierni pozostali na miejscu biorąc udział w nocnym czuwaniu modlitewnym przygotowującym do niedzielnej kanonizacji dwojga pastuszków z Fatimy.
Zainaugurowała je trwająca kilkanaście minut procesja z krzyżem, figurą Matki Boskiej Fatimskiej i Najświętszym Sakramentem, która rozpoczęła się od kaplicy Objawień. Szli w niej m.in. kardynałowie, biskupi i księża z papieskiego orszaku. Procesja przeszła centralną aleją placu, który w tym czasie rozświetlał blask setek tysięcy świec.
W procesji uczestniczył m.in. ks. Eugeniusz Małachwiejczyk, posługujący jako spowiednik w sanktuarium fatimskim. Wyznał, że takie chwile, jak ta umacniają jego wiarę: „Kiedy cały plac jest zapełniony ludźmi, koło pięciuset tysięcy, albo i więcej. Księża mają tę możliwość, że przechodzą cały plac towarzysząc figurze Matki Bożej. To jest wielkie przeżycie, że się towarzyszy Maryi, ale jednocześnie przechodząc wśród ludzi widzi się, jak oni to przeżywają. I my księża w tej procesji nie tylko towarzyszymy Matce Bożej, ale też jesteśmy niesieni przez wiarę tych ludzi. Możemy powiedzieć, że jesteśmy zbudowani przez wiarę tych, którzy przychodzą tutaj. Naprawdę jesteśmy niesieni i umacniani przez wiarę ludu”.
W kazaniu podczas Mszy po procesji kard. P. Parolin przypomniał, że sto lat temu Maryja „jako matka zatroskana z powodu cierpienia swych dzieci objawiała się tutaj z orędziem pocieszenia i nadziei dla ludzkości pogrążonej w wojnie oraz dla cierpiącego Kościoła”. Zapewniła jednak: „Na koniec moje Niepokalane Serce zwycięży”. Innymi słowy powiedziała: „Odwagi! Ostatecznie zwyciężą miłość i pokój, gdyż Boże miłosierdzie jest silniejsze od mocy zła. To, co wydaje się niemożliwe dla ludzi, jest możliwe u Boga” - stwierdził kaznodzieja.
Wskazał, że Matka Boża zachęca, byśmy „zaciągnęli się do tej walki Jej Boskiego Syna, zwłaszcza przez codzienne odmawianie Różańca w intencji pokoju na świecie”. "Bo nawet jeśli wszystko zależy od Boga i Jego łaski, to musimy działać tak, jakby wszystko zależało od nas" - zauważył mówca. Dodał, że Maryja miłuje „ludzi, którzy się Jej powierzają” i zacytował Jej słowa z objawień z 1917 roku: „Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, wielu przed piekłem zostanie uratowanych i nastanie pokój na świecie”.
Sekretarz stanu wskazał, że słowa Maryi od ludzi pośród obecnego niepokoju na świecie i niepewności o przyszłość wymagają „wytrwałości w poświęceniu się Niepokalanemu Sercu Maryi, przeżywanej codziennie przez odmawianie Różańca”. Zachęcił do trwania na modlitwie, „choć nie będzie widać natychmiastowych wyników”, bo „nigdy nie jest ona bezużyteczna”. "Wcześniej czy później wyda swoje owoce. Modlitwa jest kapitałem, który jest w rękach Boga i którego owocowanie czyni On zgodnie ze swoją miarą czasu i planami, bardzo różnymi od naszych - przekonywał kaznodzieja.
Odwołując się do kantyku Magnificat, zwrócił uwagę, że ubodzy, pokorni i słabi angażują się na rzecz pokoju środkami „pozornie bezużytecznymi czy nieskutecznymi, takimi jak nawrócenie, modlitwa wynagradzająca, zawierzenie siebie Bogu”. Jest to zachęta, aby powstrzymać postęp zła przez wypłynięcie na ocean Bożej miłości jako przeciwstawienie się – a nie poddanie się – banalności i fatalizmowi zła - tłumaczył kard. Parolin.
Zaapelował o powstrzymywanie postępu zła, zatrzymując je na sobie, zamiast przekazywać je przez wyrządzanie go komuś innemu. "Ludzie odnoszą to zwycięstwo, kiedy są zdolni do poświęcenia, które staje się wynagrodzeniem. Dokonuje tego Chrystus, ukazując, że Jego sposobem miłowania jest miłosierdzie. Taki nadmiar miłości możemy zobaczyć w krzyżu Jezusa: bierze On na siebie nienawiść i przemoc, jakie na Niego spadają, nikogo nie znieważając ani też nie grożąc zemstą, lecz przebaczając, ukazując, że istnieje większa miłość" - powiedział sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.