Dlaczego to, co udaje się w jednej parafii, nie udaje się w innej?
Lubię, gdy mi w samochodzie coś brzęczy. Z reguły jest to któraś z ogólnopolskich rozgłośni radiowych. Gdy zaczynają się polityczne spory przełączam na odtwarzacz CD. Wczoraj (środa) nie było takiej potrzeby. W miarę dobra muzyka, przeplatana propozycjami na spędzenie świątecznego czasu. A w niej przepisy na karpia, pomysły na Wigilię, zapowiedzi programów, rozmowy o prezentach dla najbliższych. W pewnym momencie redaktor spoważniał i odczytał dopiero co nadesłanego maila. „W tych dziwnych czasach moja propozycja pewnie nie nadaje się na antenę. Ale, panie redaktorze, może by tak do kościoła. Przecież to nie są urodziny cioci Jadzi, ale samego Pana Jezusa, o czym coraz częściej się zapomina.” „Jak najbardziej na antenę – dopowiedział prowadzący – czego dowodem jest to, że przeczytałem. I cieszę się, że taką propozycję wreszcie ktoś nadesłał.”
Może by tak… Ciągnie lud Boży do świątyń. Zapewne w ostatnich dniach adwentu znów usłyszymy, że w tym roku najdłuższe kolejki w Krakowie nie były po karpia, ale do konfesjonału. Nie ma co ukrywać. Tu też widać tendencje spadkowe. Wiem, ile czasu spędzałem w konfesjonale przed sześciu laty, a ile teraz. I to nie dlatego, że starzejąc się tracę cierpliwość w tej monotonnej posłudze. Jeszcze nie tracę. Dlatego ucieszyłem się, widząc w poniedziałek przed konfesjonałami długą kolejkę młodzieży. Trzymali co prawda w rękach indeksy kandydatów do bierzmowania, ale spokój jakiś był w świątyni, niebywały przy tego typu zgromadzeniach. I skupienie wielkie na twarzach. Już po pierwszej spowiedzi zorientowałem się, że są świetnie przygotowani, wewnętrznie przejęci, otwarci na pracę nad sobą.
Pytanie nasuwa się samo. Dlaczego to, co udaje się w jednej parafii, nie udaje się w innej? Dlaczego w jednej czekają w skupieniu, bez bata nad głową, a w innej pluton policji nie starczy dla utrzymania porządku?
Przypomniały mi się jedne takie rekolekcje. W kościele huczało jak w ulu. Wydawało się, że mikrofon zagłuszą. Odczekałem moment i spokojnym głosem zacząłem od cytatu otrzymanego kilka dni wcześniej listu. „Jak powstrzymać agresję buta, rodzącą się na widok pierwszoklasisty?” Przycichło, więc powtórzyłem pytanie. Coś ich poraziło. Nasz wykładowca homiletyki mówił, że najważniejsze jest zarzucenie haczyka tak, by ryba chwyciła. A Kardynał Kasper, w dyskusji nad obecnością Kościoła w Internecie zauważył: „Nieprawda, że młodych nie ma w Kościele. To Kościoła nie ma tam, gdzie są młodzi.” Więc problem nie jest w rybie. Problem jest w rybaku. Coś nie tak z wędką i haczykiem. Ponad głowami, albo gdzieś obok, daleko. Kiedyś już pisałem, że to kwestia języka. Słyszałem niedawno kaznodzieję, pytającego dzieci, co jest istotą małżeństwa. Nowocześni to oni są. Ojca i matkę w maliny wyprowadzą, gdy zasiądą przy komputerze. Ale czy to czyni ich od razu filozofami? Jeszcze jedno takie pytanie i zahuczy jak w ulu. Na następne rekolekcje już nie przyjdą. W opisanej parafii pewnie ksiądz wikary z katechetami mocno się natrudzili, by dobrać wędkę i haczyk. Mam jakieś przeczucie, że nie będzie to sakrament pożegnania z Kościołem.
Wracając do audycji. W gardle mnie ścisnęło gdy słuchałem listu pana Marcina i komentarza redaktora. Tym bardziej, że nie była to katolicka rozgłośnia. Przydało by się więcej takich głosów. Nie tylko w radio. Skoro już mamy te różne spotkania przedświąteczne, może by tak zamiast nieśmiertelnych „wesołych świąt” – życzę ci Jezusa? W tych dziwnych czasach. Bo to przecież nie cioci Jadzi urodziny…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.