Reklama

W Gnieźnie widział stolicę Prymasa

W Polsce punkt ciężkości przesunął się z urzędu Prymasa na rzecz Konferencji Episkopatu. W tym sensie dostosowujemy się do „rytmu” Kościoła powszechnego – mówi KAI abp Henryk Muszyński, który w najbliższą sobotę, obejmie urząd Prymasa Polski.

Reklama

KAI: Za kilka dni Ksiądz Arcybiskup otrzyma zaszczytny tytuł Prymasa Polski. Znamy historyczną rolę prymasostwa w Polsce. Na czym ta funkcja polega dziś?

Abp Henryk Muszyński: Dziś funkcja Prymasa Polski jest funkcją honorową, bez jurysdykcji. Jej charakter precyzyjnie określił Benedykt XVI w liście, jaki skierował do mnie 8 grudnia b.r. Ojciec Święty pisze, że „Honorowy tytuł Prymasa Polski, z kompetencjami określonymi w Statutach Konferencji Episkopatu Polski, cieszy się wielkim szacunkiem i znaczeniem w polskim Narodzie i jest znakiem jedności polskich katolików”.

Nowy statut naszego Episkopatu – do którego odsyła Ojciec Święty – stanowi, że „Prymas Polski zachowuje honorowe pierwszeństwo wśród biskupów” . Stanowi ponadto, że Prymas Polski jest członkiem Rady Stałej Episkopatu i obok kardynałów kierujących diecezjami, jest faktycznie jedynym niewybieralnym członkiem tejże Rady, co zapewnia jemu znamię jedności i ciągłości. Całością prac Konferencji kieruje oczywiście jej Przewodniczący.

KAI: Czy zapisy te oznaczają, że kompetencje przyznawane Prymasom Polski w ciągu wieków zostały odwołane?

- Upoważnienia specjalne, które posiadał Prymas August Hlond, ks. Prymas Stefan Wyszyński, a także kard. Józef Glemp związane były oczywiście z konkretnymi osobami. Pozostałe upoważnienia nadawane przez Stolicę Apostolską Prymasom Polski formalnie nie zostały odwołane. Z listu skierowanego do mnie przez papieża Benedykta XVI wynika, że docenia on w pełni jak wielkim szacunkiem i znaczeniem cieszy się prymasostwo w narodzie polskim.

Jednak we współczesnym Kościele – po Soborze Watykańskim II – nacisk został położony na zasadę kolegialności, co na poziomie lokalnym realizowane jest w ramach konferencji biskupich. A w Kościele powszechnym jest to instytucja Synodu Biskupów. Łączy ona kolegialność z hierarchicznością. W Polsce punkt ciężkości przesunął się z urzędu Prymasa na rzecz Konferencji Episkopatu. W tym sensie dostosowujemy się do „rytmu” Kościoła powszechnego.

Nie chcąc formalnie odwoływać historycznych kompetencji przyznanych polskim prymasom, Benedykt XVI - we wspomnianym dokumencie – zdefiniowanie konkretnych ram posługi prymasa pozostawia Konferencji Episkopatu Polski.

KAI: Jaką koncepcję tej posługi – w aktualnej sytuacji - ma Ksiądz Arcybiskup?

- Stracił aktualność wzorzec posługi prymasa zbudowany przez kardynałów Hlonda i Wyszyńskiego. Z ks. kard. Glempem skończył się definitywnie okres prymasów, którzy byli przewodniczącymi Konferencji Episkopatu. W tej chwili prymasostwo jest funkcją honorową. Wchodzimy w inny okres, bardziej dostosowany do duchowych potrzeb Kościoła.

Kolegialna i bardziej demokratyczna struktura Episkopatu umacnia z pewnością pozycję każdego biskupa diecezjalnego, a także zmienia wzajemne relacje miedzy biskupami oraz ich relacje z prymasem. Prymas jest „pierwszym wśród równych”, a nie kimś kto stoi „ponad”. Rola i funkcja prymasa musi się niejako od nowa „wpisać” w aktualne struktury Episkopatu. W tym celu Przewodniczący Episkopatu zwołał osobne posiedzenie Rady Stałej, gdzie ten problem będzie przedmiotem dyskusji. Wyrażam przekonanie, że prymasostwo nie będzie się sprowadzało wyłącznie do precedencji. W obecnej chwili problem jest po prostu otwarty i wymaga wspólnych ustaleń.

KAI: Czy kolegialność nie generuje nowych problemów?


- Może generować w tym sensie, że wymaga bardzo precyzyjnego uzgadniania wspólnego stanowiska, co zajmuje wiele czasu i energii. Widać to np. przy przygotowywaniu komunikatów z obrad Episkopatu. Nie zadawalają one wszystkich, ale za to wyrażają wspólne stanowisko, co nadaje im – obok listów pasterskich – szczególną rangę.

KAI: Nowością – w porównaniu z ostatnimi latami - jest fakt, że prymas będzie członkiem Rady Stałej Episkopatu. Daje mu to możliwość realnego wpływu na decyzje Episkopatu...

- To fakt. Oprócz uprawnień honorowych, prymas – jako członek Rady Stałej - będzie miał możliwość współkształtowania programu duszpasterskiego jak i wpływ na te sprawy Kościoła, które podejmuje Konferencja Episkopatu.

KAI: Jaki specyficzny wymiar posłudze Prymasa nada fakt, że miejscem stałego rezydowania prymasa jest Gniezno, ze swym charakterystycznym „genius loci”. Jak Ksiądz Arcybiskup to wykorzysta?

- Gniezno jest widomym znakiem ciągłości Kościoła w Polsce oraz duchowej jedności Polski z Europą. Jesteśmy tu u samej kolebki zarówno naszej państwowości i Kościoła w Polsce. Odnajdujemy też początki naszej europejskości.

Tę tradycję należy pielęgnować. Tożsamość narodowa i religijna w Polsce nigdy nie występowały rozdzielnie. Symbolizuje to m.in. obecność orła białego oraz krzyża w tradycji Gniezna. Związek ten stanowi ważny element polskiej tożsamości. Nie oznacza to oczywiście powrotu do sojuszu tronu i ołtarza. Dziś żyjemy w innych czasach. Obydwa symbole stanowią jednaki istotny element naszej narodowej tożsamości. Tak jak Francuzi są dumni ze swej laickości, tak my powinniśmy być dumni z tej harmonii elementu patriotycznego i religijnego.

Jest to tym bardziej istotne, że we współczesnym świecie widzimy zagrożenie „duchowym sieroctwem”. Jest to rodzaj cywilizacyjnej choroby, która sprawia, że ludziom coraz trudniej jest odpowiedzieć na pytanie: kim są, skąd pochodzą i dokąd zmierzają.

KAI: Kilkakrotnie mówił Ksiądz Arcybiskup o roli Prymasa wobec Polonii. Niedawno biskup pomocniczy gnieźnieński Wojciech Polak został delegatem Episkopatu ds. Polonii. Czy Gniezno stanie się teraz centralnym ośrodkiem kościelnej współpracy z Rodakami na Wychodźstwie?


- Żywię nadzieję, że może to rzeczywiście wzmocnić więź z rodakami na wychodźstwie z kolebką macierzy. Pod tym względem Gniezno ma piękną tradycję. Długoletni i ogromnie zasłużony duszpasterz Polaków za granicą, ks. abp. Szczepan Wesoły do dziś dnia formalnie jest biskupem pomocniczym gnieźnieńskim. Jednak również i w tym względzie znajdujemy się w nowej sytuacji. Ksiądz biskup Polak będzie kierował duszpasterstwem polonijnym z ramienia Episkopatu. Nie można jednak zapomnieć, że Polacy za granicą uważają właśnie prymasa za swojego duchowego opiekuna. Znalazło to także swój wyraz w dokumencie II Polskiego Synodu Plenarnego, gdzie zapisano, że Polacy żyjący na emigracji uważają, że duchowa opieka Prymasa Polski ma dla nich duże znaczenie i powinna być zachowana. Temu życzeniu Polonii Episkopat winien wyjść w jakiś sposób naprzeciw. Prymas Glemp miał specjalne upoważnienia w odniesieniu do emigracji, których ja nie mam. Ale takie są oczekiwania Polonii.

KAI: Jak długo Ksiądz Arcybiskup będzie prymasem? Co konkretnie zamierza zrobić w tym czasie?

- Moja posługa metropolity gnieźnieńskiego z tytułu wieku dobiega końca. Ojciec Święty przyjął moją rezygnację po ukończeniu 75 roku życia, z jednoczesnym przedłużeniem pełnienia urzędu do 20 marca 2010 r. Moje zadanie jako Prymasa ma więc charakter symboliczny i wyrazi się przede wszystkim w ponownym złączeniu prymasostwa z arcybiskupami gnieźnieńskimi.

KAI: Trudno sobie wyobrazić Prymasów Polski, którzy nie byliby kardynałami. Czy Ksiądz Arcybiskup spodziewa się kapelusza?


- Rozumiem oczekiwania ludzi, bo prawie zawsze tak było. Proponowałbym jednak spojrzeć na to w kontekście ogólnych potrzeb Kościoła. Gniezno przez wieki było stolicą kardynalską, ale nie sposób powiedzieć czy tak będzie nadal. Przy podejmowaniu takich decyzji Stolica Apostolska bierze pod uwagę ilu mamy kardynałów polskich w Rzymie oraz ile mamy tradycyjnych stolic kardynalskich w kraju. Jest zrozumiałe, że musi być uwzględniona pewna równowaga i proporcjonalność zarówno w wymiarze krajowym, jak i ogólnokościelnym.

KAI: Mówi się, że powrót tytułu Prymasa Polski do arcybiskupów gnieźnieńskich jest osobistą zasługą Księdza Arcybiskupa. Jak długo trwały starania?


- Nie trzeba było wielkich starań, gdyż decyzję tę podjął Jan Paweł II, a Benedykt XVI tylko ją respektuje. Już w bulli „Totus tuus Poloniae populus” z 1992 r. jest napisane, że „tytuł Prymasa Polski pozostanie związany z historycznym dziedzictwem św. Wojciecha w archidiecezji gnieźnieńskiej”. Przypuszczam, że właśnie z tego tytułu ks. Prymas Glemp, także jako arcybiskup warszawski, otrzymał dodatkowy tytuł „kustosza relikwii św. Wojciecha”, które przecież są w Gnieźnie. A więc nigdy prymasostwo nie zostało faktycznie odłączone od Gniezna.

Jan Paweł II – mimo, że zniósł unię personalną Warszawy i Gniezna – zawsze widział Gniezno w przyszłości jako stolicę prymasowską. Ta niewielka 17-letnia przerwa, zaistniała po to, aby nie pozbawiać kard. Glempa tytułu prymasa w trakcie urzędowania. Świadczyć może o tym m.in. fakt, że kiedy w 1992 r. wraz z kard. Glempem spotkaliśmy się z Janem Pawłem II, papież powiedział na powitanie: „Tego nawet w Watykanie nie pamiętają, arcybiskup gnieźnieński i prymas w dwóch osobach!”.

Podobnie Benedykt XVI witał mnie często jako „arcybiskupa stolicy prymasowskiej”. Przed podjęciem ostatecznej decyzji wnikliwie zbadał ten problem. O ile mi wiadomo byli konsultowani wszyscy polscy metropolici. Ostatecznie, 1 listopada 2006 r., w liście do kard. Glempa, przekazał mu niezmienioną decyzję Jana Pawła II o powrocie tytułu Prymasa do metropolitów gnieźnieńskich. Dokona się to z chwilą ukończenia przezeń 80 roku życia.

KAI: Nawiązując do tego, że przyszły Prymas ma zagwarantowane miejsce w Radzie Stałej, co zdaniem Księdza Arcybiskupa wymaga najpilniejszej troski dziś, jeśli chodzi o pracę Konferencji Episkopatu oraz Kościół w Polsce. Na jakich sprawach skoncentruje się przyszły Prymas Polski?

- Generalnie rzecz biorąc – jeśli chodzi o działalność duszpasterską - większy nacisk należałoby położyć na systematyczną ewangelizację dorosłych. Nasza religijność wciąż jest zbyt powierzchowna. Obawiam się, że w momencie jakichś szczególnych napięć, mogłyby ujawnić się niebezpieczne rysy. W wypadkach konfliktowych widać jak powierzchowna bywa świadomość eklezjalna Polaków. Często Kościół sprowadzany jest do „instytucji usługowej” w zakresie sakramentalnym. Katechizm Kościoła – zarówno ten wielki, jak i mały czyli skrócone jego kompendium – nie jest dostatecznie wykorzystany.

Drugi wymiar wymagający dowartościowania, to kwestia większego udziału świeckich i ich współodpowiedzialności za Kościół. Uważam, że ludzie świeccy mogą wiele wnieść, np. jeśli chodzi o kształtowanie współczesnej duchowości czy rozeznawania problemów w otaczającym świecie. Często zaskakują mnie swą głębią i wyczuciem. Podziwiam mądrość tych duszpasterzy, którzy żyją w bliskiej łączności ze świeckimi. Widzę jak korzystna może być ich współpraca.

KAI: Skoro Ksiądz Arcybiskup mówi o rozeznaniu problemów przez świeckich, to może warto reaktywować Radę Społeczną przy Prymasie Polski?


- Istnieją już rady społeczne przy arcybiskupie warszawskim i poznańskim, a być może nawet gdzie indziej. Tworzenie jeszcze jednej rady prymasowskiej, jak za czasów kard. Hlonda, która obejmowałaby całą Polskę dziś jest pewnie nie do pomyślenia. W każdym razie jest to przedmiot godny rozważenia czy i na ile byłoby potrzebne i sensowne powoływanie jeszcze jednej rady. Mogłoby to być realne jedynie w wypadku, gdyby taka była wola Episkopatu. W każdym wypadku taka rada, gdyby miała obejmować całą Polskę, musiałaby być umocowana przy Konferencji Episkopatu.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
4°C Niedziela
wieczór
4°C Poniedziałek
noc
4°C Poniedziałek
rano
9°C Poniedziałek
dzień
wiecej »

Reklama