Reklama

W Gnieźnie widział stolicę Prymasa

W Polsce punkt ciężkości przesunął się z urzędu Prymasa na rzecz Konferencji Episkopatu. W tym sensie dostosowujemy się do „rytmu” Kościoła powszechnego – mówi KAI abp Henryk Muszyński, który w najbliższą sobotę, obejmie urząd Prymasa Polski.

Reklama

KAI: A czy nie dostrzega Ksiądz Arcybiskup nurtu przeciwnego soborowemu duchowi dialogu, który wydaje się coraz bardziej zakorzeniać w polskiej debacie publicznej. Także w Kościele coraz mocniej słyszalny jest głos krytyków tzw. katolicyzmu otwartego.

- Dostrzegam formy radykalizacji, ale jest to zjawisko szersze, dotyczące wielu dziedzin życia publicznego. Wydawać by się mogło, że radykalne środowiska biorą górę. Wierzę jednak w ludzki rozsądek. Te środowiska są faktycznie głośne, ale dostrzegam także rozwój i ciekawą pracę wspomnianych środowisk otwartych, jak chociażby krąg Laboratorium Więzi. Nie stoją one w miejscu, ale usiłują konfrontować naukę katolicką z konkretnymi współczesnymi wyzwaniami.

KAI: Z kolei w Episkopacie pokolenie tych pasterzy dla których sobór był wielkim doświadczeniem w zakresie osobistej formacji, wydaje się być pokoleniem schodzącym ze sceny? Czy nauczanie soboru znajdzie odpowiednią ilość propagatorów i entuzjastów?

- Widzę oczywiście różnicę w podejściu do różnych spraw młodego pokolenia biskupów i nie dostrzegam w tym nic niewłaściwego. Wszyscy przecież jesteśmy biskupami i służymy temu samemu Kościołowi. Tłumaczę to w ten sposób: Nowe czasy, nowi ludzie, nowe wyzwania, a więc trzeba szukać także nowych sposobów dotarcia do ludzi. Kościół jest dziełem Bożym. Dlatego patrzę z nadzieją, inaczej nie potrafię. Wierzę, że jest to dzieło Ducha Świętego, i On prowadzi nas tam, gdzie Pan Bóg chce, przy pomocy tych ludzi, których wybrał.

KAI: Co Kościół, chrześcijaństwo z Polski winno wnosić dziś do przestrzeni europejskiej?


- To nie przypadkiem Jan Paweł II przyjechał do Gniezna w 1997 r., aby stąd skierować orędzie do Europy. Pokazał, że Polska jest w Europie i ma wobec niej zadania. Drzwi Gnieźnieńskie są jednym z dowodów, że współkształtowaliśmy kulturę i duchowość europejską. Pragniemy to czynić, nic nikomu nie narzucając, ale ze świadomością, że mamy coś istotnego do przekazania. Polską tożsamość winniśmy prezentować tak, aby była pociągająca dla innych. A do tego nie wystarczy żywa pobożność. Winniśmy bardziej scalić wiarę ze świadectwem życia. Powinniśmy uczynić wszystko, aby zmniejszyć ten rozziew pomiędzy religijnością i pobożnością a życiem.

Poza tym dajemy wciąż misjonarzy. Polska jest dziś niemal jedynym krajem, który może sobie na to pozwolić. Jesteśmy zobowiązani nieść Ewangelię zarówno do krajów, które jej nie znają jak i tam, gdzie została zapomniana. Nie zapominając, że także i Polska potrzebuje ustawicznej ewangelizacji.

KAI: Jan Paweł II nazwał św. Wojciecha patronem jednoczącej się Europy. Czy możemy spodziewać się zadekretowania tego w oficjalny sposób przez Stolicę Apostolską?

- Będzie to trudne, gdyż mamy już sześciu patronów Europy. Ale nowe inicjatywy jakich doświadczamy w Gnieźnie, np. pielgrzymki polsko-niemieckie oraz katolicko-protestanckie, żywe kontakty z Kościołem prawosławnym, są potwierdzeniem słów Jana Pawła II.

Święty Wojciech może być traktowany jako patron europejskiej jedności, gdyż jest uznawany także w Kościele wschodnim. Kult św. Wojciecha w prawosławiu potwierdzają ikony z jego wizerunkiem. Kiedy byłem w Ławrze Troicko-Siergiejewskiej, wymieniliśmy wizerunki św. Wojciecha i św. Sergiusza Radoneżskiego, jednego z głównych patronów Rosji. W sensie duchowym jesteśmy sobie bliscy i ufam, że na tym fundamencie wyrosną trwałe owoce.

Kultem w Rosji otaczana jest także ikona Matki Bożej Częstochowskiej. Potwierdziła to delegacja Kościoła prawosławnego, która przybyła do Polski jesienią obecnego roku. Otrzymali jako dar ojców Paulinów kopię jasnogórskiej ikony. Będzie ona umieszczona w Nilskim monastyrze, w miejscu uwięzienia i cierpień tysięcy naszych rodaków. Będą się przed nim modlić Polacy i Rosjanie, katolicy i prawosławni.

KAI: Życie każdego z nas ma swój kres i wszyscy staniemy na sądzie Bożym. Co może być „biletem do nieba” dla Księdza Arcybiskupa?


- „Bilety do nieba” posiadamy wszyscy, ale karty gwarancyjnej nikt nie ma. Tym „biletem do nieba” jest nie tyle metryka chrztu, co łaska Boża i współpraca z tą łaską na miarę świętości. Żaden certyfikat nie wystarczy. Wielkim znakiem nadziei dla mnie jest bezinteresowne dobro, którego doznałem wielokrotnie od ludzi, i którym starałem się po prostu dzielić z innymi.

Jestem człowiekiem zawierzenia. Mam ogromną ufność, że Ten, który jest Miłosierdziem i samą dobrocią, potrafi zbawić nawet takich grzeszników jak ja.

KAI: Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał Marcin Przeciszewski

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
4°C Poniedziałek
noc
4°C Poniedziałek
rano
9°C Poniedziałek
dzień
10°C Poniedziałek
wieczór
wiecej »

Reklama