Malajska policja poinformowała w środę o aresztowaniu ośmiu mężczyzn podejrzanych o atak na świątynię chrześcijańską z użyciem ładunku zapalającego; to pierwsi zatrzymani w związku z falą bezprecedensowych ataków na kościoły, co wzmogło napięcia na tle religijnym w kraju, gdzie dominują muzułmanie.
Ataki na 11 świątyń chrześcijańskich i świątynię sikhijską nastąpiły po wydanym w ostatnim dniu grudnia werdykcie sądu, który orzekł, że niemuzułmanie mogą używać słowa "Allah" ma określenie Boga. Orzeczenie poruszyło wielu Malezyjczyków-muzułmanów, którzy uważają, że pozwolenie chrześcijanom na używanie słowa "Allah" może wprowadzać w błąd niektórych muzułmanów skłaniając ich do zmiany wiary.
Malezja liczy 28 mln mieszkańców, głównie wyznających islam. Kwestia językowa wywołała napięcia między malajską większością a mniejszościami chińską i indyjską, wyznającymi szereg innych religii, m.in. hinduizm i buddyzm. Chrześcijanie stanowią ok. dziewięciu proc. populacji.
Władze zatrzymały ośmiu podejrzanych w związku z atakiem z 8 stycznia na świątynię w Kuala Lumpur - powiedział przedstawiciel policji Bakri Zinin. Wyraził przekonanie, że policji uda się rozwiązać wszystkie sprawy związane z atakami.
Podejrzani to Malajowie w wieku od 21 do 26 lat. Policja natrafiła na ich ślady, gdy jeden z nich szukał w szpitalu pomocy w związku z oparzeniami.
Mogą zostać oskarżeni o próbę zniszczenia miejsca kultu, za co kara więzienia może wynieść do 20 lat.
Rząd i wielu przedstawicieli muzułmańskiej większości potępili ataki na świątynie.
Decyzja rządu nastąpiła po masowych protestach, w wyniku których zginęło 19 osób.
Prokuratura zarzuciła im pomocnictwo w nielegalnym przekroczenia granicy.
Rząd "dezaktywował" m.in Facebooka, YouTube'a, LinkedIn, X i Reddita.
WHO wezwała talibów do zniesienia ograniczeń dla pracownic medycznych po trzęsieniu ziemi.