Uzbrojony w nóż mężczyzna wdarł się w poniedziałek do redakcji niezależnego radia Echo Moskwy w centrum rosyjskiej stolicy i ranił jego wiceszefową Tatianę Felgenhauer - podano na portalu rozgłośni.
2-letnia dziennikarkę przewieziono do szpitala. Jak informują lekarze, jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Jej stan lekarze określili jako średnio ciężki - przekazał redaktor naczelny Echa Moskwy Aleksiej Wieniediktow. "Wiem, że oddycha" - dodał.
Napastnik został zatrzymany przez ochronę budynku. Przekazano go policji. Jest przesłuchiwany i badany przez psychiatrów.
"Napastnik niczego nie krzyczał, wszystko odbywało się w ciszy i milczeniu" - relacjonuje Siergiej Buntman, drugi z wiceszefów rozgłośni.
Jak powiedział Wieniediktow, napastnik użył wobec ochrony przy wejściu do budynku gazu łzawiącego. Ranny został też ochroniarz rozgłośni - dodał Buntman.
Zdaniem MSW przyczyną ataku był "konflikt osobisty". "Ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną zdarzenia były osobiste animozje. Policja będzie rozpatrywać wszystkie wersje" - oświadczył resort.
Współpracownicy dziennikarki twierdzą, że Felgenhauer nie znała napastnika.
Agencja TASS informuje, że przy zatrzymanym 48-letnim mężczyźnie znaleziono izraelskie dokumenty.
Rosyjska prokuratura generalna nazwała atak "skandalicznym" - przekazało Echo Moskwy. "Trzymamy rękę na pulsie" - dodało.
Redakcja Echa Moskwy znajduje się na ulicy Nowy Arbat, w pobliżu Kremla.
Felgenhauer jest związana z redakcją od ponad 10 lat. Początkowo pracowała w charakterze reporterki. Obecnie jest prowadzącą, komentatorką i wiceszefową stacji. Relacjonowała antykremlowskie protesty, w których sama również brała udział.
Echo Moskwy od wielu lat jest w ogniu krytyki ze strony prokremlowskich środowisk politycznych. Radio wyraża opinie tej części rosyjskiego społeczeństwa, którą określa się jako liberałów. Komentarze Echa Moskwy są często bardzo krytyczne wobec władz. Niemniej, gośćmi stacji są też przedstawiciele rządu.
Co czwarte dziecko trafiające dom"klasy wstępnej" nie umie obyć się bez pieluch.
Mężczyzna miał w czwartek usłyszeć wyrok w sprawie dotyczącej podżegania do nienawiści.
Decyzja obnażyła "pogardę dla człowieczeństwa i prawa międzynarodowego".
Według szacunków jednego z członków załogi w katastrofie mogło zginąć niemal 10 tys. osób.
Nazwy takie nie mogą być zakazane - poinformowała Rada Stanu powołując się na wyrok TSUE.