Oskarżony o udział w holokauście John Demjaniuk może zostać skazany również bez udowodnienia mu konkretnego czynu - ocenił we wtorek śledczy Thomas Walther z Centrali Ścigania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu.
Zeznawał on przed sądem w Monachium, gdzie wznowiono we wtorek proces 89-letniego Demjaniuka, domniemanego strażnika w hitlerowskim obozie zagłady w Sobiborze.
Zdaniem Walthera obowiązującą w niemieckim prawie karnym zasadę, że dochodzenie musi dotyczyć konkretnego czynu należy dopasować do wyjątkowego przypadku: "masowego ludobójstwa, dokonywanego przez nazistów na skalę przemysłową" w fabrykach śmierci, takich jak Sobibór.
Jak wyjaśnił śledczy, w obozie zagłady były tylko dwie grupy: nieliczni, którzy tam pracowali, oraz ofiary. Dlatego doszedł on do wniosku, że "udowodnienie konkretnego czynu w tego rodzaju instytucji nie jest konieczne" - relacjonuje zeznania Walthera niemiecka agencja dpa.
Śledczy wskazał również na nieścisłości w podawanych przez Demjaniuka informacjach na temat wcześniejszych miejsc pobytu. W różnych formularzach, które oskarżony wypełniał starając się w latach 50. o wyjazd do USA oraz do Kanady, wpisał raz Chełm, a raz Sobibór, jako wcześniejsze miejsce pobytu. Raz też twierdził, że będąc w Sobiborze pracował jako kierowca ciężarówki, a następnie - że był rolnikiem.
Pochodzący z Ukrainy John Demjaniuk oskarżony jest o pomoc w zamordowaniu 27,9 tys. Żydów w obozie zagłady w Sobiborze, gdzie w 1943 roku służyć miał jako strażnik.
Przed odmówieniem modlitwy Anioł Pański Papież nawiązał także do „brutalnych ataków” na Ukrainie.
Msza św. celebrowana na Placu św. Piotra stanowiła zwieńczenie Jubileuszu duchowości maryjnej.