Zwycięzcą wyborów prezydenckich na Ukrainie został Wiktor Janukowycz - wskazują opublikowane w środę przez Centralną Komisję Wyborczą pełne nieoficjalne wyniki głosowania.
Po przeliczeniu głosów ze wszystkich lokali wyborczych poinformowano, że na lidera prorosyjskiej Partii Regionów Ukrainy głosowało 48,95 proc. wyborców. Jego konkurentkę, głoszącą hasła zbliżenia z Zachodem premier Julię Tymoszenko poparło w niedzielnej drugiej turze wyborów 45,47 proc. wyborców.
Frekwencja wyniosła 69,15 proc.
Na ogłoszenie oficjalnych wyników wyborów CKW ma czas do 17 lutego. Nastąpi to, gdy do Kijowa nadejdą oryginały protokołów z tzw. "mokrymi" pieczęciami.
Otoczenie Tymoszenko twierdzi tymczasem, że od razu po oficjalnym ogłoszeniu wyników drugiej tury przystąpi do ich zaskarżania.
"Czekamy na oficjalne wyniki wyborów i oficjalnie rozpoczniemy procedurę ich zaskarżania" - powiedział w środę Andrij Kożemiakin, współpracownik Tymoszenko i deputowany bloku politycznego jej własnego imienia.
Według jego relacji ugrupowanie pani premier zbiera obecnie dowody na to, że wybory zostały sfałszowane.
Blok Julii Tymoszenko nie wypowiada się przy tym na temat opinii obserwatorów międzynarodowych, w tym Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, którzy ocenili, że druga tura wyborów prezydenckich na Ukrainie została przeprowadzona w zgodzie z międzynarodowymi standardami.
Sama Tymoszenko od kilku dni nie pokazuje się publicznie. Kilka razy zapowiadano jej konferencje prasowe, jednak następnie je odwoływano. Tymoszenko miała także wygłosić telewizyjne orędzie do narodu, ale i ono nie zostało wyemitowane.
Ukraińskie media cytują wypowiedzi ludzi z jej obozu, którzy twierdzą, iż w poniedziałek tuż po wyborach Tymoszenko miała oświadczyć, że "nigdy nie uzna zwycięstwa Janukowycza".
Sam Janukowycz zaapelował do swej konkurentki, by pogodziła się ze swą porażką i jego wygraną.
"Jeśli Tymoszenko nie przyjmie woli narodu ukraińskiego i nie uzna wyników wyborów, lecz nadal będzie popychać Ukrainę w stronę politycznego chaosu, to ryzykuje przeistoczenie się z bohaterki pomarańczowej rewolucji w jej kata" - oświadczył w wywiadzie dla CNN.
Pomarańczowa rewolucja to wydarzenia, do których doszło przy poprzednich wyborach prezydenckich w 2004 roku. W drugiej turze Janukowycz, kandydat obozu władzy, starł się wtedy z kandydatem opozycji, ustępującym dziś prezydentem Wiktorem Juszczenką.
Wskutek fałszerstw wyborczych na rzecz Janukowycza na Ukrainie wybuchły masowe protesty, a sfałszowaną drugą turę wyborów powtórzono. Zwycięstwo odniósł Juszczenko, którego kolorem wyborczym był pomarańczowy. Tymoszenko była wówczas jego najważniejszą sojuszniczką.
Ukraińscy komentatorzy twierdzą, że obecnie powtórka scenariusza z pomarańczowej rewolucji jest niemożliwa.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.