To chyba nie jest jednak tak, że przez całe wieki źle się modliliśmy.
Najpierw wprowadzono nowe tłumaczenie „Ojcze nasz” we Francji. Ostatnio pozytywnie o ewentualnej zmianie we włoskim tłumaczeniu wypowiedział się papież Franciszek. Biskupi niemieccy są takim zmianom w swoim języku przeciwni. A w Polsce... Cóż, w Polsce ostra dyskusja na ten temat – choć o ile pamiętam bez udziału hierarchów – przetoczyła się z jakieś kilkanaście lat temu. Chodzi oczywiście o jeden fragment tej modlitwy. Słowa „nie wódź nas na pokuszenie”. Czy Bóg może być źródłem pokusy? To w kontekście Modlitwy Pańskiej źle postawione pytanie.
Pismo Święte powstało w języku greckim. Ta jego wersja uważana jest za natchnioną. Tekst Modlitwy Pańskiej przekazali nam Ewangeliści Mateusz (6, 9-13) i Łukasz (2b-4). Pierwszy, w używanej przez nas wersji dłuższej, drugi, w nieco krótszej. W obu wersjach mamy jednak w tym miejscu jeden zwrot: „και μη εισενεγκης ημας εις πειρασμον”. No tak, już greki nie znamy. Po łacinie, więc według bardzo starego przekładu z greki, mamy „et ne nos inducas in tentationem”. O, już łatwiej o jakąś intuicję. Słowo „indukcja” gdzieś tam się nam na lekcjach fizyki obiło o uszy. Coś ma to więc wspólnego „wzbudzaniem”. Jak sobie z problemem radzą polscy tłumacze Pisma Świętego?
Biblia Tysiąclecia, najbardziej znane i używane w liturgii tłumaczenie Pisma Świętego na język polski ma „i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie”. W Biblii Poznańskiej czytamy „i nie dozwól nam ulec pokusie”. Biskup Kazimierz Romaniuk w swoim tłumaczeniu ma „i nie poddawaj nas pokusie”. Biblia Paulistów ma „i nie dopuszczaj do nas pokusy”. W ekumenicznym tłumaczeniu Pisma Świętego (dzieło przedstawicieli kilku polskich Kościołów) czytamy w zasadzie tak, jak w Biblii Tysiąclecia: „i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie”. Wydania protestanckie... To bardziej współczesne, nazywane Biblią Warszawską ma tradycyjne „i nie wódź nas na pokuszenie”. Bardzo ciekawie zwrot ten oddano w dawnym tłumaczeniu protestanckim, Biblii Gdańskiej „i nie wwódź nas na pokuszenie”. „Wódź” i „wwódź... To drugie wyraźniej nasuwa ciekawą intuicję, podobną jak w tłumaczeniu bp. Romaniuka i Biblii Paulistów.
Można by oczywiście zajrzeć do biblijnych słowników i zobaczyć znaczenie kluczowych dla rozumienia tej frazy słów. Tyle że jedno słowo miewa w zależności od kontekstu różne znaczenia, które trzeba różnie na inne języki tłumaczyć. Ogólnie w występującym w tej frazie czasowniku zawsze chodzi o „wodzenie”, „wprowadzenie”, w rzeczowniku o „pokusę”, rzadziej „doświadczenie”, „próbę”. Więc jak?
Ciekawie o pomyśle zmian w tłumaczeniu wypowiedział się bp Moguncji Peter Kohlgraf. Jego zdaniem „nie jest rozsądne, wypłukiwać obraz Boga z wszystkiego, czego nie rozumiem” i przypomina, że sam Jezus był na krzyżu kuszony; Ojciec Go przed pokusą nie ochronił. Cóż, na pewno pod pierwszą z tych tez podpisuję się obiema rękami. Pismo Święte należy zawsze czytać tak, by próbować odkryć zamysł jego autora, a nie, jak to się niestety dość często zdarza, by podeprzeć nim swój obraz Boga, obraz człowieka czy jakieś inne teologiczne czy światopoglądowe tezy. Chyba lepiej – jak z kolei mówił ordynariusz Ratyzbony, bp Rudolf Voderholzer – częściej tłumaczyć znaczenie tej frazy, niż zmieniać słowa modlitwy.
No dobra: tłumaczyć, ale jak? Bóg na pewno – jak to podkreślił papież Franciszek - nie jest źródłem pokusy. Dodajmy, pokusy do złego, bo czasem „pokusą” bywają też nazywany zachęty ku dobremu. Fraza „nie wódź nas na pokuszenie” przywodzi mi na myśl postać starotestamentalnego Hioba. Tam chodziło o próbę. Bóg będąc przekonany o wielkiej ufności Hioba pozwolił szatanowi, by ten zesłał na niego wielorakie nieszczęścia. Hiob wyszedł z tej ciężkiej próby zwycięsko. Ale chrześcijanin, wołający do Boga „Ojcze” prosi w tej modlitwie, by Bóg mu tego zaoszczędził. „Nie pozwól mnie kusić”, „nie wystawiaj mnie na próbę”, „chroń mnie przed pokusami”. Nie, to nie propozycje nowego tłumaczenia, ale próba oddania sensu frazy „και μη εισενεγκης ημας εις πειρασμον”. Chrześcijanin po prostu nie udaje bohatera. Wie że jest słaby. I prosząc o uniknięcie takich prób dodaje zaraz potem: „ale nas zbaw ode złego”.
PS.
Warto zajrzeć, co na ten temat napisał swego czasu biblista, ksiądz Węgrzyniak.
Autor niniejszego komentarz też juz pisał o sprawie kilka razy. I szczególnie poleca swój (ostrożny) tekst zatytułowany „Ojcze, nie wódź nas na pokuszenie”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.