Ośmioro z dziesięciorga amerykańskich misjonarzy baptystów, których na Haiti oskarżono o próbę uprowadzenia dzieci, zostało zwolnionych z aresztu i powróciło w czwartek do kraju. Dwie osoby zatrzymano na Haiti, aby je przesłuchać.
Grupa misjonarzy przyleciała do Miami tuż po północy ze środy na czwartek, w kilkanaście godzin po tym, gdy haitański sędzia zatwierdził ich uwolnienie.
Zostali wypuszczeni, bo, jak powiedział sędzia, rodzice dzieci zaświadczyli, że dobrowolnie oddawali je misjonarzom, licząc, że Amerykanie zapewnią im lepsze życie niż można by to zrobić na Haiti po trzęsieniu ziemi.
Agencja Associated Press pisze, że sędzia Bernard Saint-Vil chce przesłuchać zatrzymane w areszcie dwie misjonarki, w tym kierującą grupą 47-letnią Laurę Silsby, gdyż obie odwiedziły Haiti jeszcze przed kataklizmem i interesowały się możliwością przejmowania opieki nad sierotami.
Grupa 10 misjonarzy baptystów z USA została oskarżona na Haiti o kidnaperstwo po tym, gdy próbowała wywieźć z tego kraju, dotkniętego trzęsieniem ziemi, do Dominikany 33 haitańskich dzieci bez certyfikatów adopcyjnych. Początkowo szefowa grupy utrzymywała, że w grę wchodziło zajęcie się sierotami lub dziećmi porzuconymi. Później okazało się, że co najmniej 20 dzieci oddali baptystom sami rodzice, którym przyrzeczono wykształcenie dzieci i umożliwienie kontaktów z rodzicami.
Sędzia zapowiedział przesłuchanie dwóch misjonarek na czwartek, lecz stan zdrowia młodszej - 24-letniej Charisy Coulter, która jest chora na cukrzycę - to uniemożliwił. Coulter poczuła się źle i na krótko trafiła w środę z aresztu do amerykańskiego szpitala polowego.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.