Jest zbyt wcześnie, by rozważać zorganizowanie spotkania przywódców Korei Północnej i Południowej mimo zbliżenia, do jakiego doszło z okazji Zimowych Igrzysk Olimpijskich - ocenił w sobotę południowokoreański prezydent Mun Dze In.
"Są spore oczekiwania, ale uważam, że mogą być przedwczesne" - powiedział Mun Dze In dziennikarzom w Pjongczangu, pytany, czy planuje w najbliższym czasie szczyt z udziałem przywódcy Korei Północnej Kim Dzong Una.
Taka możliwość pojawiła się tydzień temu, gdy siostra Kim Dzong Una, Kim Jo Dzong, przekazała Munowi zaproszenie do Pjongjangu. Byłoby to pierwsze od 2007 roku spotkanie przywódców obu państw koreańskich. Mun podkreślał wówczas, że aby taki szczyt się odbył, oba kraje muszą stworzyć odpowiednie warunki.
W skład delegacji, która odwiedziła Koreę Południową z okazji Igrzysk, oprócz Kim Jo Dzong wchodził też m.in. będący nominalną głową państwa 90-letni przewodniczący prezydium północnokoreańskiego parlamentu Kim Jong Nam, a także sportowcy i setki cheerleaderek.
Według analityków celem tej "ofensywy wdzięku" było zakłócenie relacji między Seulem a Waszyngtonem i osłabienie determinacji społeczności międzynarodowej do ostrych działań przeciwko władzom w Pjongjangu./
Co czwarte dziecko trafiające dom"klasy wstępnej" nie umie obyć się bez pieluch.
Mężczyzna miał w czwartek usłyszeć wyrok w sprawie dotyczącej podżegania do nienawiści.
Decyzja obnażyła "pogardę dla człowieczeństwa i prawa międzynarodowego".
Według szacunków jednego z członków załogi w katastrofie mogło zginąć niemal 10 tys. osób.