Jest w tym różu i w tych swawolach śródpostnych coś, co Wielki Post w innym świetle pokazuje. Że to nie tylko smutek, łzy, mordęga i inne udręki...
Próżno tej nazwy szukać w świętych księgach i liturgicznych słownikach. Na wykładach też chyba o takim dniu nikt nie wspominał. Dowiedziałem się o nim dopiero na pierwszej parafii. Gdy pracownik kościelny bramę od plebanii łańcuchami do słupków mocował. Kazali mi potem rozglądać się po dachach i obejściach. Czego to nie zobaczyłem jadąc do kaplicy filialnej. Wóz drabiniasty na dachu niejednej stodoły, bramy i furtki powyciągane, chochoł przed domem i inne straszydło. W ten oto sposób dowiedziałem się jak lud pobożny niedzielę radości przeżywa. Potem o innych zwyczajach doszły mię słuchy. Dla przykładu fragment zapustnych opowieści z Podlasia. „I śmiesznie, i strasznie nieraz wtedy było. Najgorzej, jak Józefce, co to w takiej stareńkiej chałupce mieszkała, komin starym waciakiem zatkali i drzwi na skobel od zewnętrza zamknęli. Plotkara i szydernica Józefka, wiadomo, była, ale to nie powód, żeby ją zaraz dusić. Izbetka dymu cała, a ona ani jak zapobiec, ani też jak wyjść. Dopiero że się zlitowali, skobel od drzwi odjęli i na oścież je otworzyli. Do śmierci już babina przestraszona była i plotkować też mniej plotkowała.”
Albo ten piękny zwyczaj, w okolicach Laskowej pielęgnowany. „Jest taki dzień w połowie Wielkiego Postu, dokładnie wówczas, gdy waży się post, w którym na drzewach w przydomowych sadach aż roi się od pysznych wypieków. To obwarzanki. Tradycja tego obwarzankowego święta zakorzeniona jest w Laskowej i niektórych wioskach gminy Zator od ponad stu lat (…) Tego ranka dzieci wstają wcześniej niż zwykle; każde chce jak najszybciej znaleźć obwarzankowe smakołyki, i – oczywiście - każdy chce ich znaleźć jak najwięcej. Również na drzewach przy szkole można je znaleźć.”
Można – i tak niektórzy próbują czynić – dopatrywać się w tych zwyczajach śladów pogańskich obrzędów. Tym bardziej, że tu i ówdzie śródpoście czarną (nie wiedzieć czemu) niedzielą było nazywane. My wolimy pozostać przy różowej, choć już rzadko gdzie ornatu takiego koloru się używa. Bo jest w tym różu i w tych swawolach śródpostnych coś, co Wielki Post w innym świetle pokazuje. Że to nie tylko smutek, łzy, mordęga i inne udręki, gdy człowiek teraźniejsze i zaprzeszłe grzechy tropi i naturę okiełznać próbuje. To również radość. Może nawet przede wszystkim radość. Choć dziwnie brzmi to stwierdzenie, gdy po głowie kołaczą się kolejne zwrotki hymnu Gorzkich Żali, albo rzewliwe „Już Cię żegnam najmilszy, Synu Jezusie”. A jednak radość. Bo i serce w nowej przestrzeni wolności jakoś swobodniej bije, i miłość miłosierna w oczach bliźnich się przegląda, i oczy obmyte w wodzie przebaczenia jakoś inaczej świat postrzegają. Więc próbuje się przebić ta wielkopostna radość i znaleźć jakieś ujście. Skoro zaś twarzy jej nie wystarcza, to i pomysły podsuwa. Jak choćby te wyżej wspomniane.
Cóż, tańczył Dawid przed Arką Przymierza, nie bacząc na zgorszenie wśród najbliższych. Bo go Boża radość rozpierała. Błogosławiony Piotr Grzegorz Frassati podobno kiedyś w nocy pół Turynu zbudził, gdy z przyjaciółmi wypełnione kamieniami beczki po ulicach toczył. To może i proboszcz nie zgrzeszy, gdy sąsiadowi jakąś grającą preludia Szopena pozytywkę do komina wrzuci. A co, przecież i spowiedzi się zaczęły, i rok szopenowski mamy, i śródpostna niedziela radości ku facecjom myśl zwraca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.