W Korei Południowej uczczono w czwartek pamięć 46 marynarzy, którzy zginęli 26 marca na pokładzie okrętu Cheonan, który zatonął w niewyjaśnionych wciąż do końca okolicznościach na Morzu Żółtym. W całym kraju zawyły syreny.
W bazie marynarki wojennej w Pyeongtaek w prowincji Gyeonggi odbyły się uroczystości żałobne, na których zgromadziło się 2800 żałobników, w tym m.in. prezydent Korei Płd. Li Miung Bak z małżonką, parlamentarzyści i dowódcy wojskowi.
Od niedzieli w Korei Południowej trwa pięciodniowa żałoba narodowa. Zatonięcie okrętu Cheonan było największą katastrofą w dziejach południowokoreańskiej marynarki wojennej.
Okręt zatonął w wyniku tajemniczej eksplozji podczas wykonywania rutynowego patrolu na Morzu Żółtym. Władze w Seulu twierdzą, że za zatopienie jednostki odpowiedzialna jest Korea Północna. Udało się uratować 58 ze 104 marynarzy. 15 kwietnia wyciągnięto część wraku okrętu.
Według śledczych, zatonięcie okrętu mogła spowodować "podwodna eksplozja". Tuż po incydencie wywiad wojskowy przedłożył kancelarii prezydenta Korei Płd. i resortowi obrony ocenę, z której wynika, że północnokoreańska łódź podwodna najpewniej zaatakowała 1200-tonowy okręt przy użyciu 200-kilogramowej torpedy.
Władze Korei Płn. zaprzeczyły by miały coś wspólnego z zatonięciem południowokoreańskiej jednostki.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.