Nie doszło w środę do rozpoczęcia procesu przeciwko właścicielce krakowskiej restauracji, której psy pogryzły w sierpniu ub.r. kilkuletnią dziewczynkę z Włoch. Na wniosek obrońcy oskarżonej sprawa została skierowana do mediacji.
Prokuratura oskarżyła Jolantę O., że pozostawiając w otwartym pomieszczeniu restauracji, bez należytego nadzoru i bez założonych kagańców dwa psy rasy amstaff, naraziła dziewczynkę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.
Sprawa dotyczy wypadku, do którego doszło w Krakowie na początku sierpnia ub.r. Włoska rodzina odwiedziła restaurację przy ulicy Grodzkiej w Krakowie. Pięcioletnia dziewczynka wraz z dwójką innych dzieci poszła do toalety. Wtedy z zaplecza wyszły dwa amstaffy, należące do właścicielki lokalu. Jeden z psów zaatakował małą Włoszkę, powodując u niej rany kąsane i szarpane głównie twarzy i głowy.
Obrażenia te - jak stwierdza prokuratura na podstawie opinii biegłych - stanowią ciężki i trwały uszczerbek na jej zdrowiu w postaci zeszpecenia twarzy. W śledztwie Jolanta O. przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu. Powiedziała, że poczuwa się do odpowiedzialności za działanie psów i chciałaby wynagrodzić powstałe u dziecka szkody. Kobiecie grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności. Po wypadku dziewczynka z obrażeniami głowy, policzka i nosa została przewieziona do szpitala. Założono jej tam kilkadziesiąt szwów, na dalsze leczenie wróciła z rodzicami do Włoch.
Pies trafił do schroniska na obserwację. W toku śledztwa prokuratura uzyskała m.in. opinie biegłych z zakresu kynologii i weterynarii. Wynika z nich, że psy tej rasy powinny być specjalnie szkolone i prowadzone, szkolone jednak nie były.
Trzy dni po wypadku krakowski Sanepid przeprowadził kontrolę w restauracji, inspektorzy nie stwierdzili jednak podstaw do zamknięcia lokalu. Jak informował wówczas PAP Stanisław Pawlus z małopolskiego Sanepidu, przeprowadzona kontrola powiatowego inspektora sanitarnego wykazała jedynie drobne uchybienia techniczne w obiekcie. Nakazano ich usunięcie i nałożono 300-złotowy mandat.
Kontrolę udało się przeprowadzić dopiero po trzech dniach od wypadku, bo bezpośrednio po nim właścicielka zamknęła restaurację. "Inspektorzy zastali wysprzątany obiekt, bezpieczny dla klientów. Nie było więc podstaw do jego zamknięcia, które jest możliwe tylko wtedy, gdy lokal stanowi zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi" - wyjaśnił Pawlus.
Oskarżona nie stawiła się w środę na rozpoczęcie procesu przed Sądem Rejonowym dla Krakowa Śródmieścia. Jej obrońca mec. Krystyna Kaleta-Wyroba wyjaśniła, iż oskarżona nie została prawidłowo zawiadomiona o terminie rozprawy. Ponadto adwokat przedłożyła zaświadczenie lekarskie, podpisane przez specjalistę psychiatrii, iż jej klientka nie może uczestniczyć w rozprawie.
Jak poinformował sąd, podobne zaświadczenie o niemożności uczestniczenia w innej rozprawie przez oskarżoną złożono dzień wcześniej w innym procesie.
Na wniosek obrony, sąd skierował sprawę do postępowania mediacyjnego. Na mediację zgodziła się reprezentująca rodzinę pokrzywdzonej dziewczynki mec. Beata Stec-Kolanko i prokurator. "Do pogryzienia doszło w sierpniu ubr. Pozostaje mi jedynie wyrazić żal, że do tej pory pani oskarżona nie wyraziła chęci mediacji" - powiedziała adwokat.
Jak podawała krakowska prasa, właścicielka psów mimo deklaracji nie interesowała się stanem dziewczynki. Rodzice dziecka występują w sprawie jako oskarżyciele posiłkowi.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.