Po wypowiedzi szefa izraelskiego MSZ jakikolwiek udział przedstawiciela Polski w szczycie V4 w Izraelu stoi pod dużym znakiem zapytania - powiedział w poniedziałek w radiowych "Sygnałach dnia" szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk.
Wcześniej swój udział w szczycie Grupy Wyszehradzkiej w Izraelu odwołał premier Mateusz Morawiecki, miał za niego jechać szef MSZ Jacek Czaputowicz.
"Decyzja o rezygnacji z udziału premiera, zakomunikowana wczoraj, to jest taka reakcja na sumę zdarzeń, które miały miejsce w ostatnich dniach, fałszywych oskarżeń pod adresem Polski. Część z nich została sprostowana, za część przeprosili m.in. dziennikarze, niektórzy politycy" - wyjaśniał w Polskim Radiu Dworczyk.
"To jest bardzo jasny sygnał dla wszystkich naszych partnerów zagranicznych, że prawda historyczna i obrona dobrego imienia Polski i narodu polskiego jest sprawą fundamentalną dla polskiego rządu i premiera Morawieckiego" - dodał.
Według Dworczyka jednak "od wczoraj sytuacja uległa zmianie". "Mieliśmy do czynienia z haniebną wypowiedzią nowego ministra spraw zagranicznych Izraela. W świetle tej wypowiedzi jakikolwiek udział przedstawicieli państwa polskiego w szczycie V4 w Izraelu staje pod bardzo dużym znakiem zapytania" - oświadczył szef KPRM.
Odnosząc się do słów przypisanych przez media izraelskie szefowi izraelskiego rządu szef izraelskiego MSZ Israel Katz stwierdził: "Nasz premier wyraził się jasno. Sam jestem synem ocalonych z Holokaustu. Jak każdy Izraelczyk i Żyd mogę powiedzieć: nie zapomnimy i nie przebaczymy. Było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami i - tak jak powiedział Icchak Szamir (b. premier Izraela – PAP), któremu Polacy zamordowali ojca, +Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki+. I nikt nie będzie nam mówił, jak mamy się wyrażać i jak pamiętać naszych poległych".
Dworczyk przypomniał, że Icchak Szamir wycofał się ze swoich słów, bo "jakiekolwiek uogólnienia, dotyczące innego narodu są szalenie niesprawiedliwe, sam naród żydowski przekonywał się o tym wielokrotnie".
Jego zdaniem wypowiedź ministra Katza "jest dowodem na to, że dzisiejsza temperatura sporu politycznego wewnętrznego w Izraelu, gdzie trwa kampania wyborcza, jest bardzo duża". "Natomiast żadna kampania wyborcza, żadne wybory nie usprawiedliwiają rasistowskich wypowiedzi, a właśnie z takim haniebnym sformułowaniem wczoraj mieliśmy do czynienia" - zaznaczył.
Pytany, kiedy zapadnie ostateczna decyzja, czy przedstawiciel Polski weźmie udział w szczucie Dworczyk odpowiedział, że nastąpi to "w ciągu najbliższych godzin". "Czekamy przede wszystkim na zdecydowaną reakcję władz izraelskich" - powiedział.
W niedzielę rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska powiedziała, że premier Mateusz Morawiecki poinformował swojego izraelskiego odpowiednika Benjamina Netanjahu, że nie weźmie udziału w spotkaniu państw Grupy Wyszehradzkiej w Izraelu, a Polskę na szczycie reprezentował będzie szef MSZ Jacek Czaputowicz.
Kopcińska podkreśliła, że w rozmowie między szefami rządów, premier Netanjahu odniósł się do informacji podanej w czwartek przez "Jerusalem Post". Dziennik podał, że podczas pobytu w Warszawie premier Izraela powiedział, że Polacy kolaborowali z nazistami w Holokauście. Informację tę zdementowała później ambasador Izraela w Polsce Anna Azari.
"Szef izraelskiego rządu potwierdził, że w trakcie czwartkowego briefingu dla dziennikarzy w żadnym momencie nie przypisywał Polsce ani polskiemu narodowi odpowiedzialności za niemieckie zbrodnie popełnione czasie II wojny światowej, i że nie padła z jego strony nawet najmniejsza sugestia tego rodzaju" - powiedziała Kopcińska.
Rzeczniczka rządu dodała, że "premier Netanjahu podkreślił, iż w pełni podtrzymuje wspólną deklarację przyjętą 27 czerwca 2018 r., w której obaj szefowie rządów stwierdzili m.in., że tego rodzaju sformułowania są rażąco błędne i pomniejszają odpowiedzialność rzeczywistych sprawców zbrodni".
W piątek przed południem izraelska ambasador w Polsce została wezwana do MSZ. Po spotkaniu z Azari wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk powiedział, że strona polska wyraziła wobec niej oczekiwanie, że strona izraelska w sposób jednoznaczny odniesie się do tego, co miał na myśli premier Benjamin Netanjahu w wypowiedzi cytowanej przez media izraelskie. "Dotychczasowe wyjaśnienia w tej sprawie uważamy za nieczytelne" - oświadczył Szynkowski vel Sęk.
Wobec oczekiwania strony polskiej w piątek po południu oświadczenie opublikowała Kancelaria Premiera Izraela. "Podczas rozmowy z dziennikarzami premier Netanjahu mówił o Polakach, nie polskim narodzie ani państwie. Jego wypowiedź została błędnie zrozumiana i zacytowana w prasie, i została później poprawiona przez dziennikarza, który był autorem pierwotnego zniekształcenia" - czytamy w stanowisku izraelskim.
W wywiadzie dla PAP premier Mateusz Morawiecki oświadczył, że ambasador Izraela w Polsce Anna Azari wyjaśniała, że informacje o wypowiedzi premiera Izraela były kompletnie nieprawdziwe. "W rzeczywistości premier Benjamin Netanjahu, mówił jedynie o indywidualnych przypadkach kolaborantów" - podkreślił premier.
Szczyt Grupy Wyszehradzkiej ma się odbyć w dniach 18-19 lutego w Jerozolimie.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.