Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski awansowali w niedzielę do 1/8 finału debla w wielkoszlemowym turnieju Roland Garros w Paryżu (z pulą nagród 16,807 mln euro). W ich ślady poszedł inny polski tenisista Łukasz Kubot w parze z Austriakiem Oliverem Marachem.
Fyrstenberg i Matkowski, rozstawieni z numerem ósmym, wygrali w drugiej rundzie z Ukraińcem Oleksandrem Dołgopołowem i Denisem Istominem z Uzbekistanu 6:1, 6:4.
"Wiedzieliśmy czego się po nich spodziewać, czyli płaskiej piłki i strzałów. Tylko w drugim secie był taki moment, że zaczęli świetnie returnować, kiedy piłki już były zniszczone i ciężkie" - powiedział PAP Fyrstenberg.
"Przy deszczowej pogodzie piłki mają trochę wpływ na grę. Są mokre i strasznie zbierają mączkę. Gdy przy 5:4 były nowe piłki, to oni nie zagrali praktycznie ani jednego dobrego returnu" - podkreślił Matkowski.
W niedzielę Matkowski bardzo dobrze serwował, regularnie przekraczając prędkość 200 km/godz. przy pierwszym podaniu, co okazało się dość stresujące dla sędziów stojących z tyłu kortu.
"Większy problem jest z dziećmi do podawania piłek, ale już się chyba przyzwyczaiły i usuwają się bardziej na boki. W tym przypadku byłoby mi szkoda któreś trafić, ale sędziego mniej. W końcu stoi na środkowej linii i widzi lecącą piłkę, a jak się nie usunie w odpowiedniej chwili w prawo lub lewo, to nie moja wina" - dodał Matkowski.
Rekordowo szybki serwis - 250 km/h należy do Amerykanina Andy'ego Roddicka.
"Najszybciej zaserwowałem piłkę w hali Bercy z prędkością 237 kilometrów. To chyba dałoby mi miejsce w czołowej dziesiątce na świecie, ale niestety do tej klasyfikacji nie wlicza się deblistów. Zresztą na naszych meczach często nie mierzy się prędkości. Kiedyś w Warszawie licznik pokazał mi 241 km/godz., ale chyba był trochę +podkręcony+, bo wszystkim zawyżał wyniki" - uważa Matkowski.
O miejsce w ćwierćfinale Polacy zagrają z Francuzami Thierrym Ascione i Laurentem Recoudercem.
"To dobre losowanie na trzecią rundę Wielkiego Szlema, nawet bardzo dobre. Recourdeca nie znam, wiem jedynie, że jest solidnym singlistą. Natomiast Ascione ma dobry serwis i jednoręczny bekhend, co jest dobre dla nas" - powiedział Fyrstenberg.
"Nie jest to szczególnie mocna para, raczej od nas będzie zależało czy wygramy, niż od nich. Na razie jesteśmy w trzeciej rundzie, ale dla nas to jeszcze nie jest osiągnięcie. Nasz plan minimum to ćwierćfinał, jak w każdym Wielkim Szlemie. Na tym etapie już nie ma słabszych lub lepszych i wszystko się może zdarzyć" - dodał Matkowski.
Awans do 1/8 finału wywalczyli Kubot i Marach (nr 6.), po wygranej 6:4, 6:7 (8-10), 6:3 z Argentyńczykami Leonado Mayera i Horacio Zeballosa. Polsko-austriacką parę wspierała głośno kilkuosobowa grupa hiszpańskojęzyczna.
"Przy stanie 4:2 w drugim secie mieliśmy 40:0 i dostałem prostą piłkę, którą mogłem skończyć wymianę. Niestety zagrałem prosto w Zabalosa, a on trafił wolejem i zaczęły się kłopoty. Od tego momentu zacząłem grać słabiej, mniej miałem pierwszych serwisów, coraz gorzej poruszałem się przy siatce. Niestety nie pomagałem Oliverowi, a w tie-breaku popełniłem dwa błędy w ważnych momentach, gdy mogliśmy ten mecz wygrać w dwóch setach" - powiedział Kubot.
"Przed trzecim setem wzięliśmy przerwę na toaletę, żeby trochę ochłodzić głowy. Później udało nam się opanować nerwy, choć na pewno należą mi się słowa krytyki za połowę drugiego seta, bo trochę odpłynąłem. Cieszę się, że w tej krytycznej sytuacji Oli wziął ciężar gry na siebie" - dodał.
Polsko-austriacka para zmierzy się w kolejnej rundzie z Australijczykiem Stephenem Hussem i Brazylijczykiem Andre Sa.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.