Jedna z pięciu największych znanych w historii świata megapowodzi zdarzyła się w rejonie Suwałk kilkanaście tysięcy lat temu. Do dziś widać jej skutki. Przełomowe odkrycie naukowców z Torunia zmienia myślenie o krajobrazie Europy Środkowej i wyjaśnia m.in. genezę jeziora Hańcza.
15-17 tysięcy lat temu, w okresie zlodowacenia, przez rejon dzisiejszych Suwałk przeszła jedna z pięciu największych znanych powodzi w historii Ziemi. Źródłem tej wody był topniejący lądolód. Powódź ta niosła ze sobą 2 mln metrów sześciennych wody na sekundę. To 10 razy więcej, niż średni przepływ rzeki Amazonki albo 2 tysiące razy więcej wody, niż uchodzi średnio z Wisły do Bałtyku. Taka powódź trwała prawdopodobnie tylko kilkanaście dni, ale jej skutki widoczne są aż do dziś w krajobrazie Europy Centralnej - w tym północno-wschodniej części Polski.
To, że taka powódź zdarzyła się w plejstocenie, ogłosili właśnie światu badacze z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu na łamach czasopisma "Earth-Science Reviews". Dzięki temu możemy zupełnie inaczej spojrzeć na niektóre struktury geologiczne w krajobrazie Europy Środkowej.
"Te badania rzucają nowe światło na to, jak powstał system pradolin w Polsce" - mówi PAP dr hab. Piotr Weckwerth, prof. UMK, pierwszy autor publikacji. Jak dodaje, badania wyjaśniają też m.in. genezę powstania Hańczy - najgłębszego polskiego jeziora (108 m).
Kilkanaście tysięcy lat temu z rejonu dzisiejszej Polski ustępował lądolód skandynawski. Ilość lodu, którą gromadził, była niewyobrażalna: w centralnej jego części grubość lodu wynosiła 2-3 km, a przy krawędzi sięgała ok. 250-300 metrów.
Można przyjąć, że lód okrywał wtedy rozległe rejony Polski na północ od Poznania, Szczytna czy Suwałk. Kiedy taki lądolód się topił, czasem pod lodem lub na jego powierzchni powstawały jeziora, w których przez długi czas gromadziła się woda.
Do powodzi w rejonie dzisiejszych Suwałk doszło prawdopodobnie wtedy, kiedy dno jednego z takich gigantycznych jezior na lodowcu się rozszczelniło. Woda zaczęła z niego uchodzić z gigantyczną prędkością. "Jezioro takie mogło mieć ok. 30 km średnicy" - mówi prof. Piotr Weckwerth.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.