Religijne odrodzenie, które przeżywają w ostatnich latach Chiny jest konsekwencją wydarzeń na placu Niebiańskiego Spokoju. Po tej masakrze Chińczycy masowo odwrócili się od partii i w religii, również w chrześcijaństwie, zaczęli szukać sensu życia, łez i przelanej krwi – uważa ks. Bernardo Cervellera, dyrektor AsiaNews, agencji informacyjnej Papieskiego Instytutu Misji Zagranicznych.
Ubiegłej nocy minęło 30 lat od krwawego rozgromienia protestów na największym placu świata. Studenci i robotnicy, liczący w sumie nawet milion osób, domagali się reform. W wyniku brutalnej interwencji wojska zginęło od 300 do 2 tys. osób. Trwający 40 dni protest zyskał wysokie poparcie społeczne. Po jego rozgromieniu Chińczycy wyzbyli się wszelkich złudzeń co do komunizmu. Z partii odeszło 80 proc. członków – przypomina ks. Cervellera. Aby odzyskać popularność, władze zgodziły się na reformy gospodarcze, którymi, dzięki odrobinie dobrobytu, udało się jej zjednać nową warstwę średnią. Wielu Chińczyków zdecydowało się jednak wówczas na poszukiwanie nowych, głębszych wartości. Ten proces trwa do dzisiaj i owocuje wielkim przebudzeniem religijnym. Szacuje się, że w roku 2050 Chiny mogą być krajem o największej liczbie chrześcijan.
Chińscy komuniści są świadomi tego odrodzenia, słusznie postrzegają w nim zagrożenie dla swej absolutnej władzy, dlatego za wszelką cenę próbują z nim walczyć. Dławią Kościoły oficjalne, prześladują wspólnoty katakumbowe, wiedząc, że dla partii jest to walka o przeżycie – pisze kościelny specjalista od Azji. Zapewnia on zarazem, że tej walki reżim nie jest w stanie wygrać. Tym, co ma do zaoferowania, jest co najwyższej odrobina dobrobytu. To jednak nie zaspokoi głodu serc milionów – dodaje dyrektor AsiaNews.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.