Trwa walka z religią w Chinach. Władze niszczą miejsca kultu i zastraszają ludzi, aby informacje o tym nie przedostały się na zewnątrz.
Jak podaje dziennik La Croix, komunistyczny reżim rozpoczął przymusowe usuwanie krzyży w miejscach publicznych oraz demolowanie niektórych świątyń. Powszechną praktyką jest także przeznaczanie budynku do użytku w innych celach. Przy jednej z takich akcji zamordowano żonę pastora, która protestowała przeciw wyburzeniu kościoła. Zastraszeni przez władze i obawiający się represji chrześcijanie nie chcą dzielić się ze światem tym, co ich spotyka.
Jeden z mieszkańców regionu Hebei wyznaje, że już sama dyskusja nad problemem może przynieść prześladowania. Wierni obawiają się odwetu w formie zniszczenia większej liczby kościołów i aresztowań księży. Takie dokonywane przez komunistów akty zemsty skutecznie odstraszyły niektórych duchownych. Wierni i księża nie ośmielają się publikować w Internecie wiadomości i zdjęć. Jeżeli nie spodobałyby się one władzy, przeprowadzono by śledztwo, odnaleziono autora i surowo go ukarano – przyznaje jeden z kapłanów.
"Nie wystarczy wyznawać wiarę, trzeba angażować się na rzecz dobra."
Leon XIV zapewnił Zełenskiego o modlitwie, by ucichł huk oręża.
Działacze partii komunistycznej uznali, że inicjatywa ma tło polityczne.
Włoskie media przytaczają fragmenty wywiadu 70-letniego Johna Prevosta.
Narody, nawet te najmniejsze i najsłabsze muszą być szanowane.