Chrześcijanie w Turcji nie mają miejsca na modlitwę, a ich zabytkowe kościoły popadają w ruinę.
Wśród trzech milionów uchodźców, którzy znaleźli schronienie w Turcji jest wielu chrześcijan, którzy żyją w bardzo trudnych warunkach.
Pochodzący z Włoch jezuita, bp Paolo Bizzeti wskazuje, że choć sytuacja chrześcijan w porównaniu z przeszłością nieco się poprawiła, to daleka jest jeszcze od zadowalającej. Chrześcijanie nie mogą otworzyć żadnej swej szkoły, kaplicy czy miejsca na spotkania o charakterze kulturalnym lub sportowym. - Muzułmanie we Włoszech cieszą się takimi prawami, dlaczego więc my nie możemy mieć takich samych praw tutaj w Turcji? - pyta bp Bizzeti.
Wskazuje jednocześnie, że Turcji obecnych jest wiele włoskich firm i wcale nie domagają się one dla swoich pracowników pełnej wolności wyznania. - Włochy i Europa mają na ustach wiele haseł mówiących o wolności, prawach człowieka, demokracji, ale tak naprawdę, to liczy się tylko business: to bardzo zawężona wizja, bez przyszłości.
Bp Bizzeti odniósł się także do bardzo trudnej sytuacji uchodźców. Należący do tej grupy chrześcijanie nie mają miejsc, gdzie mogliby spotykać się na modlitwę, katechizację. Często również nie otrzymują pozwoleń, aby mogli opuści obozy dla uchodźców i przemieszczać się po Turcji.
- Są jak tygrysy w klatkach, z małymi szansami na lepsze jutro - twierdzi jezuita. - Przeżywają tragedie, które dla chrześcijan Europejczyków są nawet nie do wyobrażenia. Mogliby jednak być wielkim wsparciem dla europejskich Kościołów lokalnych. To ludzie, którzy stracili wszystko, ale pozostali wierni Chrystusowi i niosą ze sobą bardzo starą, antyczną i cenną tradycję.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.