Podczas czwartkowej strzelaniny koło gmachu Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) w centrum Moskwy jej sprawca najpierw chciał wejść do budynku, gdzie znajduje się recepcja tych służb, a potem otworzył ogień na ulicy - podają w piątek media w Rosji.
Potwierdzono oficjalnie, że w strzelaninie zginął funkcjonariusz FSB. Ministerstwo zdrowia powiadomiło o pięciu osobach rannych.
Sprawcą według mediów był 39-letni Jewgienij Maniurow, pochodzący z obwodu moskiewskiego. Mężczyzna mieszkał w Podolsku, pracował w firmach ochroniarskich, ale porzucił pracę przed kilkoma miesiącami. Jego matka powiedziała mediom, że trenował strzelanie, które traktował jako hobby. Media cytują też słowa kobiety o tym, że jej syn "kontaktował się przez telefon z jakimiś Arabami", z którymi rozmawiał po angielsku. Maniurow nie miał bliskich przyjaciół.
W mieszkaniu Maniurowa przeprowadzono rewizję. Media podały informację o znalezionej tam broni i amunicji, a także dokumentach o legalnie zarejestrowanej broni.
O motywach sprawcy nic nie wiadomo. Media podały w czwartek, powołując się na FSB, że strzelaninę zakwalifikowano jako akt terroru, ale FSB potem zdementowała te doniesienia. Dziennik "Kommiersant" podał w piątek, że według niektórych świadków sprawca wykrzykiwał hasła używane przez zwolenników Państwa Islamskiego (IS).
Do strzelaniny doszło w czasie, gdy na Kremlu odbywała się w czwartek uroczystość w przededniu obchodzonego 20 grudnia dnia funkcjonariusza bezpieczeństwa. Agencja Reutera podawała, powołując się na źródła, że incydent mógł mieć związek z wystąpieniem na tej uroczystości prezydenta Władimira Putina. W spotkaniu na Kremlu uczestniczył także dyrektor FSB Aleksandr Bortnikow. Wcześniej w czwartek odbywała się w Moskwie doroczna kilkugodzinna konferencja prasowa Putina dla mediów rosyjskich i zagranicznych.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.