Nie mamy nic, żyjemy z otrzymanych darów. Wspieramy się wzajemnie i aby przeżyć dzielimy się tym niewiele, co otrzymamy, a Ojciec Święty przysyła do nas swojego reprezentanta, aby nam powiedzieć, że wie o tym, że żyjemy, że nas kocha i to nam wystarcza. W ten sposób mieszkańcy Ługańska i Kadijewki (dawniej Stachanowa) witali nuncjusza apostolskiego na Ukrainie, który przybył do nich podczas świąt Bożego Narodzenia.
Abp Claudio Gugerotti pojechał, aby pomodlić się z nimi i zawieźć im błogosławieństwo Papieża, wyrazy jego pamięci i solidarności. „To był dla mnie czas łaski – powiedział hierarcha. - Wzruszenie, łzy, uściski z tymi ludźmi bardzo mnie poruszyły”. Przypomniał także, że w konflikcie na wschodzie Ukrainy, który trwa już od ponad 5 lat, zginęło 13 tys. ludzi, wielu musiało uciekać, a sytuacja nadal jest bardzo trudna, panuje rozpacz, brakuje wiary w przyszłość. Jednak święta Bożego Narodzenia i jego wizyta, reprezentanta Ojca Świętego, wyzwoliła w tych ludziach nadzieję. Mówi abp Gugerotti.
Trudne warunki do przeżywania świąt we wschodniej Ukrainie
"W atmosferze, w której wydaje się, że brakuje nadziei, uznałem z ważne podzielenie się tym znakiem, że jest Boże Narodzenie. Przede wszystkim w trudnościach. Na przykład w Wigilię, Pasterkę musieliśmy odprawić o godz. 18.00, gdyż obowiązuje godzina policyjna i ludzie nie mogą wyjść z domu. Jest ono także tam, gdzie trudno jest cokolwiek kupić, gdzie nie ma konsumpcyjnego przeżywania świąt, a czasami nawet trudno jest przygotować małą dekorację, z jakimś światełkiem, choć udało im się przystroić pięknie kościółek tym wszystkim, co mieli. Chcę więc zaświadczyć przed światem, który często zanurzony jest w zewnętrzym przeżywaniu świąt, czasami nawet w nieco pogański sposób, mało wskazujący wrażliwość bożonarodzeniową, aby przypomnieć, że są w Europie osoby, które żyją w takich warunkach – podkreślił w wywiadzie dla papieskiej rozłgośni abp Claudio Gugerotti. - One nie wiedzą, jak długo będą jeszcze żyć, muszą przekraczać granice stojąc w kilometrowych kolejkach – która tak naprawdę nie jest granicą, ale linią frontu. Idą, aby móc podjąć emeryturę, aby spotkać się z bliskimi, kupić lekarstwo, a niektórzy umierają po drodze".
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...