W Wielkiej Brytanii rośnie tendencja do dyskryminacji kobiet w miejscu pracy ze względu na macierzyństwo. Szykany, degradacja, a nawet zwalnianie stały się powszechne w ostatnich latach.
Statystyki są nieubłagane. Umacnia się atmosfera coraz większego braku przychylności dla macierzyństwa w kontekście środowiska pracy, co wpływa na wzrost poziomu aborcji w Zjednoczonym Królestwie. W 2018 roku rekordowa liczba ponad 200 tysięcy kobiet zabiła swoje dzieci, m.in. z powodu zagrożenia utratą miejsca pracy. Poziom aborcji rośnie zwłaszcza w grupie kobiet po 30 roku życia, oraz wśród tych, które są już matkami.
Ostatni raport brytyjskiego rządu szacuje, że w ciągu roku, 54 tysiące kobiet może stracić pracę lub zostać zdegradowanymi z powodu ciąży czy konieczności udania się na urlop macierzyński. Stwierdzono również, że ponad ¾ kobiet w ciąży i nowych matek doświadcza dzisiaj dyskryminacji lub negatywnego traktowania w środowisku pracy.
Z danych rządu wynika, że w 2005 roku mniej niż połowa kobiet w ciąży lub młodych matek była w pracy dyskryminowana, a więc w ciągu ostatnich kilkunastu lat nastąpiło w tej dziedzinie znaczne pogorszenie. Zarazem nie rośnie liczba kobiet, które z tym problemem zwracają się do sądu pracy. Mowa jest zaledwie o 1 proc. matek, które skarżą swego pracodawcę, dlatego są to przypadki zazwyczaj odnotowywane w mediach – tak rzadkie, że stanowią pewnego rodzaju kuriozum. Badania wskazują również, że kobiety, które są dyskryminowane z powodu macierzyństwa i decydują się na spór z pracodawcą – tracą pracę, lub są „uciszane”.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.