Już za życia Matka Teresa z Kalkuty była uważana za świętą, nie tylko przez katolików. Ludzie padali na kolana i całowali jej pomarszczone, spracowane dłonie. Widzieli w niej żywą ikonę Boga na ziemi i promień Jego miłości. „Módl się za mnie” – prosiła z uśmiechem każdego, kto ściskał jej nieustannie ciepłą dłoń.
Niczego Mu nie odmawiać
Zanim do tego doszło, w kwietniu 1942 r. za zgodą spowiednika złożyła prywatny ślub. Zobowiązała się „dać Bogu wszystko, o co poprosi – «Niczego Mu nie odmawiać»”. Po latach wyjaśniła, że chciała ofiarować Bogu „coś bardzo pięknego” i „bez zastrzeżeń”, mówiąc Mu „tak” w każdej sytuacji, by nie wyznaczać granic Jego planom. Tłumaczyła: „Dlaczego musimy oddać się Bogu w pełni? Ponieważ Bóg oddał się nam. Skoro Bóg, który niczego nam nie zawdzięcza, gotów jest udzielić nam nie mniej niż samego siebie, to czy my odpowiemy Mu jedynie ułamkiem nas? Oddanie się Bogu w pełni jest sposobem, by przyjąć Boga samego. Ja dla Boga, a Bóg dla mnie. Żyję dla Boga i rezygnuję ze swojego «ja», i w ten sposób sprawiam, że za mnie żyje Bóg. Zatem, by posiąść Boga, musimy pozwolić Jemu posiąść nasze dusze”. S. Teresa chciała miłością odpowiedzieć Bogu na Jego miłość.
„Kiedy widzę, że któraś z was jest smutna – mówiła potem do sióstr zakonnych – zawsze myślę, że to dlatego, że czegoś odmawia Jezusowi”. Była przekonana, że z zapomnienia o sobie w zjednoczeniu z Bogiem rodzi się pogoda ducha, a „ktoś, kto ma ten dar pogody ducha, bardzo często osiąga wysoki poziom doskonałości”.
Skoro oddała się bez reszty Bogu, to ufała, że i On niczego jej nie odmówi. W czasie klęski głodu w Bengalu w latach 1942-1943 brak żywności doskwierał także siostrom i ich uczennicom. Któregoś dnia o ósmej rano s. Teresa powiedziała: „«Dzieci, wychodzę, a wy zostańcie w kaplicy i módlcie się». Przed czwartą po południu magazyn wypełniony był różnymi warzywami. Nie mogłyśmy uwierzyć własnym oczom” – wspominała jedna z dziewcząt. Również w czasie krwawych zamieszek w Kalkucie w 1946 r. nie zważając na swoje bezpieczeństwo, wyruszyła na poszukiwanie żywności. Od żołnierzy dostała worki z ryżem. Czuła się odpowiedzialna za 300 dziewcząt tym bardziej, że od 1944 r. była dyrektorką szkoły. Kierowała też stowarzyszonym z loretankami bengalskim zgromadzeniem Córek Św. Anny.
„Ona jest całkowicie wolna od egoizmu. (...) W imię miłości do Boga potrafi zrobić wszystko, znieść każde upokorzenie czy ból” – podziwiała jedna z loretanek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.