Czarne chmury gromadzą się nad małym szpitalem w miejscowości Codogno w Lombardii na północy Włoch. Media zaznaczają, że - jak wszystko na to wskazuje - z tamtejszego pogotowia rozszerzył się koronawirus, wywołując liczne zachorowania i paraliż regionu.
Mieszkańcy mówią, że sytuacja w miasteczku jest wręcz dramatyczna.
Premier Włoch Giuseppe Conte oświadczył w poniedziałek, że w jednym ze szpitali nie przestrzegano wymaganych w związku z epidemią w Chinach procedur sanitarnych, co mogło spowodować powstanie ogniska zachorowań. Nazwy placówki nie wymienił, ale prasa wskazuje na szpital w Codogno, bo to tam kilka dni wcześniej rozpoczął się kryzys, gdy stwierdzono pierwszy przypadek zarażenia groźnym wirusem na terytorium Włoch.
Na pogotowie zgłosił się tam z wysoką gorączką 38-latek, który nigdy nie był w Chinach, ale zjadł kolację z kolegą po jego powrocie z tego kraju. Chory nie wiedział, że jest zarażony,j i był wśród innych pacjentów na pogotowiu. Dopiero po drugiej wizycie obecność patogenu potwierdziło badanie.
Zarażonych jest kilka osób z personelu medycznego, które miały kontakt z chorym, a także inne przybyłe tam wtedy osoby.
Pojawiła się coraz mocniejsza hipoteza, że na tym małym pogotowiu, a więc w najgorszym miejscu z możliwych - jak zaznacza dziennik "Il Messaggero" - powstało ognisko koronawirusa, który następnie rozszerzył się w różnych kierunkach Lombardii. Według gazety, kiedy uruchomiono specjalne procedury wymagane w związku z chińskim wirusem, było już za późno. Jego szerzenie się wywołało paraliż niemal całego regionu.
Wypowiedź Conte o nieprzestrzeganiu precyzyjnych procedur "w jednym ze szpitali" wywołała oburzenie we władzach Lombardii, rządzonej przez opozycyjną prawicową Ligę.
"To zarzuty niesprawiedliwe, bronię lekarzy ze szpitala w Codogno. Wywiązali się ze swych obowiązków i zastosowali procedury wyznaczone przez Ministerstwo Zdrowia i Światową Organizację Zdrowia , zgodnie z którymi należało zrobić test tylko osobom wracającym z Chin , a na początku wręcz mówiono, że z Wuhan"- oświadczył szef regionalnego wydziału do spraw opieki społecznej Giulio Gallera.
"Niech Conte zostawi lekarzy z Codogno w spokoju" - stwierdził przedstawiciel władz regionu, w którym potwierdzono zdecydowaną większość z ponad 229 przypadków zachorowań we Włoszech.
Gallera zarzucił rządowi i Obronie Cywilnej, że nie dostarczono odpowiedniej liczby maseczek ochronnych i testów na badanie obecności wirusa Covid-19.
Obecnie pogotowie w 14-tysięcznym Codogno jest zamknięte, a cała miejscowość została uznana za jedną z tzw. czerwonych stref, czyli gmin - ognisk zachorowań i z tego powodu jest praktycznie odcięta od świata. W miejscowościach tych mieszka około 50 tysięcy osób.
Tezę o tym, że to stamtąd wyszedł wirus, zdaje się też potwierdzać przypadek pracownika urzędu stanu cywilnego w Lodi, zarażonego koronawirusem. Jak się okazało, był on na tym pogotowiu z powodu problemów z sercem w chwili, gdy przebywał tam 38-latek, nazwany "pierwszym pacjentem".
Wtorkowa "La Repubblica" pisze o "buntownikach", którzy uciekają z zamkniętego kordonem sanitarnym Codogno. Przytacza wypowiedzi mieszkańców, którzy mówią: "Zostaliśmy porzuceni. Nie wystarczy skazać 50 tysięcy osób na izolację, trzeba im pomagać".
"Musimy jakoś przetrwać. Rządzący powtarzają w telewizji, że wszystko jest w porządku, ale tu sytuacja jest dramatyczna" - powiedział mieszkający tam Luigi Toselli.
W reportażu z miasteczka opisano, jak mieszkańcy opuszczają je ukradkiem bocznymi drogami, unikając kontroli wojska oraz policji, i jadą na zakupy dla siebie i potrzebujących pomocy osób starszych do pobliskiego Lodi, bo w Codogno brakuje świeżej żywności, maseczek ochronnych i lekarstw.
"Nikt nie chce nikogo zarazić , ale reguły nie mogą lekceważyć realnej sytuacji" - stwierdził handlowiec z rejonu ogniska koronawirusa. Sytuację w miejscowym szpitalu określa się jako bardzo trudną, bo część personelu jest chora, a niektórzy przechodzą kwarantannę. Brakuje lekarzy i pielęgniarek, zaś zarażeni przebywają w pobliżu innych chorych - twierdzi "La Repubblica".
Na prezent dla pary młodej goście chcą przeznaczyć najczęściej między 401 a 750 zł.
To opinia często powtarzana przed mającymi się dziś odbyć rozmowami pokojowymi.
„Przedwczesne” jest obecnie rozważanie ewentualnej podróży papieża Leona XIV na Ukrainę
Ponad 200 operacji prenatalnych rozszczepu kręgosłupa wykonano w bytomskiej klinice.