Lepiej jest być w rękach Boga niż najlepszego nawet człowieka.
Zaszedłem w poniedziałkowy wieczór do swojego parafialnego kościoła. Nie żebym wybrał się specjalnie: apteka, w której miałem kupić lekarstwa „mojej” chorej (nie miał kto jej wykupić recepty) była już zamknięta, więc poszedłem do znajdującej się na przykościelnym placu (stoi tam jeszcze budynek urzędu miejskiego, ale gdzie tej budowli do neobizantyjsko-romańskiego kościoła św. Pawła ;). Lwy strzegące wejścia jak zwykle mnie zignorowały. Tym strzegącym przejścia już w środku profilaktycznie się nie narażałem, tylko klęknąłem nieco wcześniej, przed wystawionym w bocznej kaplicy (Matki Bożej Częstochowskiej) Najświętszym Sakramentem. Piętnaście minut do Mszy. W kaplicy parę modlących się osób, „na kościele” jeszcze mniej.
Dojmująca ta pustka. Zmierzający do konfesjonału wikary stwierdził, że podobnie było na wieczornej Mszy w niedzielę. Mogło być 50 osób, ale... Dlatego dziś, korzystając z faktu, że miałem dopiero popołudniowo-wieczorny redaktorski dyżur, zaszedłem na poranną Mszę. Ostatecznie ustanie epidemii zależy nie tylko od działań rządu i obywateli, ale też mocno od Pana Boga.
Widok kilkunastu osób w mieszczącym spokojnie na siedząco 1000 osób kościele nie był budujący. „No, jeśli tak, epidemia może szybko się nie skończyć” – pomyślałem. Jesteśmy w rękach Boga – przypomniał ostatnio Ksiądz Prymas – zawsze, każdego dnia i każdej godziny. Od Niego tak naprawdę wszystko zależy, bo On jest tu Szefem. Warto więc, nie lekceważąc ludzkich wysiłków czynionych dla powstrzymania epidemii, prosić też o pomoc Pana nad Panami. Ci, którzy gorliwie się modlą o ustanie epidemii, księża wytrwale sprawujący Najświętszą Ofiarę, spowiadający, błogosławiący swoje miasta Najświętszym Sakramentem, robią coś niezwykle ważnego. Dla dziesięciu sprawiedliwych Bóg ocaliłby Sodomę. Los tysięcy czy nawet milionów sprawiedliwych na pewno nie jest Mu obojętny. Czemu na to nieszczęście dziś pozwala – niech każdy szuka odpowiedzi sam.
Dobrze być w rękach Boga. Nawet, gdy Jego wola wydaje się twarda. Niektórzy może pamiętają, co wybrał Dawid, gdy prorok Gad dał mu wybór – siedem lat głodu, trzy miesiące wojny albo trwająca trzy dni zaraza. „Jestem w wielkiej rozterce. Wpadnijmy raczej w ręce Pana, bo wielkie jest Jego miłosierdzie, ale w ręce człowieka niech nie wpadnę!” (2 Sm 24,14). Tak, zdecydowanie lepiej być w rękach miłosiernego Boga, niż w rękach złych ludzi.
Ludzi? Ta epidemia rodzi wiele pytań. Między innymi o to, czy to infekcja odzwierzęca czy może jednak – jak niektórzy podejrzewają – efekt błędu szalonych albo i cynicznych umysłów pracujących gdzieś w tajnych laboratoriach. Nie wiem. Pewnie kiedyś się dowiemy. Albo dowiedzą się nasze wnuki. Ale są i inne: czy epidemia odejdzie na zawsze czy będzie się powtarzać? Czy może w ogóle wraca właśnie czas wielkich, światowych epidemii, bo „odzywają się” bakterie czy wirusy, których nie potrafimy zwalczać? Co będzie po niej: wróci stare czy będzie jakieś inne, nowe? Przecież gospodarka na pewno na tym ucierpi i wiele może się zmienić. Układ sił w świecie pewnie trochę też. No i czy w ogóle coś jeszcze dla mnie tu na ziemi będzie? Zawsze przecież można być choćby i ostatnią ofiarą gasnącej już epidemii. Nie mówiąc o tym, że każdego dnia można odejść z tego świata wskutek wielu innych dolegliwości.
Wracając dziś z tej porannej Mszy wystawiłem twarz na słońce. Potem nawet zdjąłem czapkę. Przyda się trochę witaminy, a łysiejąca czaszka przyjmuje tych słonecznych promieni całkiem sporo :) I to grzejące już zdecydowanie na sposób wiosenny słońce przypomniało mi kolejny raz, że Bóg nigdy nie przestaje być dla nas dobry. Może Wielkanoc przeżywać będziemy w solidarności z Kościołem prześladowanym – nie mogąc zawołać z innymi, że „żyw już jest śmierci Zwyciężyciel” – ale Jego łaskawość wobec nas trwa. Od stworzenia świata, przez stworzenie nas, na całą wieczność.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.