Co najmniej 110 hiszpańskich absolwentów polskich uczelni medycznych nie może nostryfikować dyplomów w swoim kraju ani wykonywać zawodu lekarza pomimo dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazł się system sanitarny z powodu epidemii Covid-19.
Co najmniej 20 z tych osób mogłoby zacząć pracę od zaraz, ale hiszpańskie ministerstwo zdrowia nie uznaje ich kwalifikacji - ujawnił dziennik "El Confidencial". Dziennik określił poziom polskiej medycyny jako "wzorcowy" w Europie.
"Jesteśmy lekarzami, skończyliśmy medycynę w Polsce, w kraju Unii Europejskiej. Oferujemy nasze profesjonalne usługi, ale tutejsze ministerstwo zdrowia nie pozwala nam pracować nawet teraz, kiedy w Hiszpanii brakuje 25 tysięcy lekarzy" - skarży się 32-letni lekarz z Zamory, Enrique Gallego. "Wysłaliśmy pisma, proponując pracę jako wolontariusze, mówiliśmy, że możemy zacząć od zaraz, ale nas ignorują. Siedzimy w domu sfrustrowani, obserwując, jak załamuje się system sanitarny, a my nie możemy pomóc". Oprócz studiów medycznych w Polsce Gallego ukończył studia z biotechnologii i studia doktoranckie w Imperial College w Londynie.
Inna lekarka, 25-letnia Cintia Toledo z Kantabrii, otrzymała najlepszą ocenę końcową na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie i pismo rekomendacyjne dziekana polskiej uczelni, ale nie może dostać pracy w Hiszpanii. "Wielu ignorowanych absolwentów polskich uczelni medycznych może poszczycić się znakomitymi wynikami naukowymi, ale to nie wystarcza dla hiszpańskiego ministerstwa zdrowia" - napisał "El Confidencial".
Od ponad roku trwa problem biurokratyczny z uznawaniem polskich dyplomów uczelni medycznych w Hiszpanii. Ministerstwo zdrowia w Madrycie wymaga, aby absolwenci posiadali te same dokumenty, które są wymagane do wykonywania zawodu w Polsce, tj. dyplom ukończenia studiów medycznych, świadectwo polskiego lekarskiego egzaminu końcowego (LEK) oraz zaświadczenia o odbyciu trzynastomiesięcznego stażu w Polsce. Dopiero wtedy mogą przystąpić do hiszpańskiego lekarskiego egzaminu państwowego MIR, odpowiednika LEK-u. Największy problem stanowi wypełnienie warunku odbycia praktyki zawodowej w Polsce.
Według "El Confidencial", wymogi posiadania egzaminu LEK i stażu są sprzeczne z dyrektywą 2005/36/Komisji Europejskiej w sprawie homologowania tytułów akademickich w krajach Unii Europejskiej. "W Polsce przyznają, że Hiszpania nieprawidłowo interpretuje unijną dyrektywę" - skarżą się hiszpańscy absolwenci. "Wielu z nas ma nawet zatwierdzony LEK, ale to też nie wystarcza. To niezrozumiałe" - dodają. "Jesteśmy przygotowani do pracy w szpitalach, czy gdziekolwiek byłoby to potrzebne, ale mijają dni i nic się nie zmienia, jesteśmy zrozpaczeni." Tymczasem, ze względu na przeciążenie hiszpańskiego systemu zdrowia, ministerstwo powołuje do pracy lekarzy na emeryturze i studentów medycyny.
"Jesteśmy Hiszpanami z europejskimi dyplomami i napotykamy więcej przeszkód w uznawaniu naszych dyplomów niż nasi koledzy z Ameryki Łacińskiej. Jeżeli lekarz latynoamerykański chce pracować, zatrudniają go, nawet nie prosząc o nostryfikowanie dyplomu. Ale z tytułem z polskiej uczelni nie chcą nas nawet jako wolontariuszy - skarży się Gallego. Absolwenci myślą o wyemigrowaniu do innych krajów, jak wcześniej zrobiło to wielu innych hiszpańskich absolwentów polskich studiów medycznych.
W odróżnieniu od Hiszpanii, wobec skali epidemii, Włochy przyjmują do pracy wszystkich lekarzy z każdego kraju europejskiego.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.