Duński rysownik Kurt Westergaard, autor karykatury Mahometa, która w 2006 r. wywołała oburzenie w świecie islamskim, powiedział niemieckiemu dziennikowi "Die Welt", że niczego nie żałuje i nadal nie zamierza przepraszać muzułmanów za swój rysunek.
W środę wieczorem Westergaard odbiera w Poczdamie nagrodę stowarzyszenia dziennikarskiego M100 za występowanie na rzecz wolności słowa. Przemówienie podczas uroczystości wygłosi kanclerz Angela Merkel, a laudację na cześć laureata - Joachim Gauck, były kandydat na prezydenta RFN i były szef Urzędu ds. Akt Stasi.
"Jak mógłbym (przepraszać)? Pracowałem tylko zgodnie z tradycjami duńskiej satyry" - powiedział Westergaard w wywiadzie, który opublikowano w środę na stronie internetowej gazety.
"Duńska satyra nie oszczędza nikogo. Ani królowej, ani premiera, biskupa i Jezusa. Także Mahometa. Próbowałem wyjaśnić muzułmanom, że gdy traktujemy ich z przymrużeniem oka, tak jak duńskich polityków i inne grupy społeczne, to dobrze, bo oznacza, iż są zintegrowani, stanowią równowartościową część duńskiego społeczeństwa" - dodał 75-letni rysownik, który od pięciu lat ma policyjną ochronę.
Ocenił, że "satyra zawsze jest prowokacją", która powinna prowadzić do zastanowienia i dostrzeżenia problemu. Jego zdaniem apel ewangelickiego pastora z Florydy o palenie Koranu w rocznicę zamachów z 11 września 2001 r. nie służy jednak temu celowi.
Westergaard przyznał, że choć wielokrotnie grożono mu śmiercią, udaje mu się zachować pewien spokój. "Jestem starym człowiekiem. Moja przyszłość jest ograniczona. To czyni mnie spokojnym. Można mnie na pewno zabić, zresztą próbowano, ale rysunku nie da się zabić" - powiedział Duńczyk.
W 2005 r. duński dziennik "Jyllands Posten" opublikował 12 karykatur proroka Mahometa. Jedna z nich, autorstwa Westergaarda, przedstawiała Mahometa z turbanem na głowie, przy którym tli się lont. Jak powiedział Westergaard, jego rysunek oznaczał, że islamscy ekstremiści zabijają w imieniu proroka.
Po publikacji "Jyllands Posten" w świecie muzułmańskim doszło do gwałtownych protestów, a w państwach Zachodu - do debaty na temat granic wolności słowa.
Część niemieckich komentatorów obawia się, że nagroda dla Westergaarda może zirytować miliony mieszkających w Niemczech muzułmanów. Uroczystość wręczenia wyróżnienia mają ochraniać znaczne siły policyjne z całej Brandenburgii.
Media zauważają też, że w niewygodnej sytuacji jest kanclerz Angela Merkel. Z jednej strony wygłosi podczas uroczystości w Poczdamie przemówienie poświęcone wolności słowa, a z drugiej - w minionych dniach wypowiadała się za odwołaniem ze stanowiska członka zarządu Bundesbanku Thilo Sarrazina, który w swojej kontrowersyjnej książce krytykował muzułmańskich imigrantów.
Do kapituły nagrody stowarzyszenia M100 należą redaktorzy naczelni i znani dziennikarze głównych niemieckich mediów. Wśród jej laureatów byli m.in.: były szef niemieckiej dyplomacji Hans-Dietriech Genscher, założyciel organizacji Lekarze bez Granic, szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner oraz muzyk Bob Geldof.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.