Brytyjski premier Boris Johnson planuje powrót do pracy już w najbliższy poniedziałek - podał w czwartek wieczorem dziennik "Daily Telegraph". Jak twierdzi gazeta, ma to związek z podziałami w rządzie w kwestii utrzymywania ograniczeń.
Johnson od 12 kwietnia przebywa w Chequers, wiejskiej rezydencji brytyjskich premierów, gdzie przechodzi rekonwalescencję po zakażeniu koronawirusem. Z powodu choroby spędził tydzień w szpitalu, w tym trzy doby na oddziale intensywnej terapii, i jak wynikało z relacji mediów, mimo że nie był ani na chwilę podłączony do respiratora, jego życiu zagrażało niebezpieczeństwo.
Jak podaje "Daily Telegraph", choć Johnson jeszcze nie pracuje, w ciągu ostatniego tygodnia w coraz większym stopniu bierze na siebie obowiązki, przygotowując się do powrotu - codziennie rozmawia z zastępującym go ministrem spraw zagranicznych Dominikiem Raabem, ale także przyjmuje swoich doradców politycznych, otrzymuje rządowe dokumenty i śledzi obrady w Izbie Gmin. Ponadto, jak mówił jego rzecznik, we wtorek wieczorem rozmawiał telefonicznie z prezydentem USA Donaldem Trumpem, a w środę z królową Elżbietą II.
"On nie jest typem człowieka, który jest dobry w nierobieniu niczego. Prawdę mówiąc, przez ostatni tydzień pracował na pełny etat. Fakt, że w środę wieczorem miał telefoniczną audiencję u królowej, pokazuje, iż uważa się za gotowego do pracy" - mówi cytowane przez "Daily Telgraph" źródło.
Jak podaje dziennik, ministrom zapowiedziano, by byli gotowi na powrót Johnsona do pracy w poniedziałek, choć Downing Street podkreśla, że nie została jeszcze podjęta ostateczna decyzja, a Johnson weźmie pod uwagę zalecenia lekarzy. Tym niemniej oczekuje się, że premier będzie przewodniczył posiedzeniu rządu w przyszłym tygodniu.
Zdaniem gazety, determinacja Johnsona, by jak najszybciej powrócić do pracy, związana jest z podziałami w rządzie w kwestii restrykcji nałożonych w celu zatrzymania epidemii koronawirusa. Przedłużone one zostały do 7 maja, ale brytyjski rząd na razie nie przedstawia żadnych planów na stopniowe znoszenie ograniczeń, co robi coraz więcej państw w Europie.
Od pewnego czasu brytyjskie media spekulują na temat podziałów w rządzie między tymi, którzy chcą, by znieść restrykcje jak najszybciej, gdyż ich utrzymywanie jest niezwykle kosztowne dla gospodarki, oraz tymi, którzy argumentują, że zbyt szybkie znoszenie grozi drugim szczytem epidemii. Zwolennikiem pierwszego rozwiązania ma być zwłaszcza minister finansów Rishi Sunak, drugiego - minister zdrowia Matt Hancock.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.