Minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz zapewnił w poniedziałek, że Polska ma dobrą strategię w sprawie stanowisk dla Polaków w ścisłym kierownictwie tworzonej służby dyplomatycznej UE. Minister z "ostrożnym optymizmem" oczekuje ogłoszenia nominacji.
W piątek źródła bliskie szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton powiedziały PAP, że Polska ma dwóch kandydatów do kierownictwa tworzonej Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych (ESDZ). Jeden z nich to minister Dowgielewicz, a drugi to szef gabinetu przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Jerzego Buzka, Maciej Popowski.
Czy Polska dobrze robi, że ma dwóch kandydatów? - pytali w poniedziałek Dowgielewicza dziennikarze po zakończonym posiedzeniu ministrów ds. europejskich w Brukseli. "Polska ma dobrą strategię, nic nowego nie mogę dodać" - odparł Dowgielewicz. Odrzucił obawy, że "tam, gdzie dwóch się bije, trzeci może skorzystać".
"Nie ma mowy o scenariuszach bitewnych. Tu nie dyskutujemy tylko o jednym stanowisku, ale o zakresie stanowisk, jakie w centrali ESDZ mogą przypaść nowym krajom. Nie ma co się skupiać, że to walka dwóch Polaków" - powiedział. Pytany, czy on sam wciąż jest kandydatem, powiedział: "Mogę powtórzyć to, co było wcześniej mówione, że jest taki scenariusz możliwy, ale równie dobrze są inne scenariusze możliwe i w związku z tym proszę cierpliwie poczekać na wynik. Myślę, że możemy być ostrożnymi optymistami".
Źródła PAP twierdziły, że zarówno Dowgielewicz, jak i Popowski cieszą się przychylnością Ashton. Niemożliwe jest jednak, by obaj znaleźli się w ścisłym kierownictwie ESDZ, które stanowić będzie sekretarz generalny i jego dwóch zastępców. Dlatego jeden z Polaków dostanie najpewniej propozycję objęcia stanowiska zastępcy sekretarza generalnego ESDZ, a drugi jednego z dyrektorów generalnych. Wciąż nie jest przesądzone, który - Popowski czy Dowgielewicz.
"Teraz mamy już zgłoszenia kandydatów i wysoka przedstawiciel ds. polityki zagranicznej rozpocznie ich przesłuchania" - informowały wspomniane źródła, dodając, że nominacje zostaną ogłoszone najwcześniej w październiku.
Od dawna wskazywanym faworytem na sekretarza generalnego ESDZ jest francuski ambasador w USA Pierre Vimont, natomiast Niemka Helga Schmid, wysoka urzędniczka w sekretariacie generalnym Rady UE, ma być - obok Polaka - jednym z jego dwóch zastępców.
Nowością jest pomysł Ashton, by dołączyć do ścisłego kierownictwa czwartą osobę, tzw. wykonawczego szefa operacyjnego. Ma nim być Irlandczyk David O'Sullivan, obecnie dyrektor generalny w Dyrekcji ds. Handlu Komisji Europejskiej. To odpowiedź na naciski Parlamentu Europejskiego, by w kierownictwie ESDZ był przedstawiciel KE, tak by służba nie była zdominowana tylko przez kraje członkowskie i zachowała tzw. wspólnotowy charakter.
Najpewniej we wtorek Ashton ogłosi nazwiska osób, które wygrały ogłoszony w marcu konkurs na szefów 30 delegacji UE. Polacy są na tzw. krótkich listach kandydatów do placówki w Bejrucie i Seulu.
ESDZ ma osiągnąć zdolność operacyjną 1 grudnia, w pierwszą rocznicę wejścia w życie ustanawiającego ją Traktatu z Lizbony. Ta nowa quasi-instytucja z ponad 130 ambasadami na świecie ma zapewnić UE spójny i silny głos na arenie międzynarodowej.
Jedna trzecia pracowników ESDZ ma pochodzić z krajów UE (dyplomaci narodowi), a reszta ma być przeniesiona z unijnych instytucji, głównie z Dyrekcji ds. Stosunków Zewnętrznych KE. Obecnie w tej Dyrekcji na ok. 600 pracowników pracuje zaledwie około 30 Polaków. Ashton planuje, że w służbie - w brukselskiej siedzibie, jak i w delegacjach na świecie - na stanowiskach administracyjnych do 2013 roku znajdzie pracę 1150 pracowników. W tym roku chce zatrudnić 100 dyplomatów.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.