Pandemia nie jest żadnym "końcem świata" czy "początkiem nowej ery", ani też przełomem unieważniającym to, co zwyczajne. Czas obecnego kryzysu jest czasem trudnym i złym, w którym nie należy podejmować nowych wiążących decyzji, lecz możliwie wytrwać w tym, co się ma, wykorzystując wszystkie zasoby lub szukając istniejących lecz zaniedbywanych - mówił filozof i publicysta dr Paweł Milcarek podczas wykładu na temat wpływu pandemii na dostęp wiernych do liturgii i sakramentów.
Prelegent był gościem międzynarodowej konferencji „Kościół w dobie koronawirusa”, organizowanej online na Uniwersytecie Szczecińskim. Patronem wydarzenia jest Katolicka Agencja Informacyjna.
Konferencja, choć koordynowana ze Szczecina, a organizowana przez Instytut Nauk Teologicznych Uniwersytetu Szczecińskiego, prowadzona jest zdalnie, gromadząc wykładowców rozsianych po całej Europie, w tym we Włoszech, Albanii, Austrii czy Hiszpanii. Jej celem jest próba zmierzenia się, od strony pastoralnej i doktrynalnej, z problemami dotykającymi Kościół ogarnięty epidemią.
Drugiego dnia dr Paweł Milcarek, filozof i publicysta, redaktor naczelny kwartalnika "Christianitas" swój wykład "Pandemia, dom i święta liturgia" poświęcił rozważaniom na temat realnego uczestnictwa w celebracji eucharystycznej i ewentualnej dopuszczalności zamiennych form udziału w czynnościach liturgicznych w czasie pandemii.
Pandemia - wytrwać w tym, co się ma
Pandemię określił jako zjawisko rządzące się regułami natury i wnoszące samo z siebie jedynie skutki naturalne. - Jednak, choć wywołany pandemią kataklizm jest złem, nie umyka Bożej Opatrzności, o której wiemy, że jest powszechna, bezpośrednia i szczegółowa. Zatem nie powinien być przez ludzi rozpoznających tę Opatrzność rozważany jako niekontrolowana erupcja zła. Z drugiej strony, pandemia nie jest dla nas otwartą księgą, z której czytamy losy świata i przyszłość Kościoła - mówił filozof.
Dom rozumiany tu przez prelegenta jako wspólnota katolików świeckich a liturgia jako "dzieło, które jest wykonywaniem kapłańskiego urzędu Jezusa Chrystusa" zostały w czasie pandemii dotknięte, a nawet radykalnie od siebie rozdzielone. - Chodziło o wzajemne pozbawienie, które jest czasowe, ale odczuwamy je już jako długoterminowe, a było szczególnie dotkliwe w czasie przeżywania Tajemnicy Paschalnej - dodał dr Milcarek.
Zdaniem prelegenta, mimo że w ostatnich miesiącach słyszeliśmy rozmaite orędzia ogłaszające rzekome znaczenia prorockie pandemii lub zwiastujące koronawirusowy przełom w Kościele, nie posiadamy żadnej podstawy, by z zaistnienia pandemii i jej charakteru wydobywać wiedzę tajemną o woli Boga lub o nowej wizji Kościoła, które unieważniałyby starą.
Pandemia nie jest zatem żadnym "końcem świata", ani też "początkiem nowej ery", ani też przełomem, unieważniającym to, co zwyczajne. Wręcz przeciwnie, w nawiązaniu do myśli św. Ignacego Loyoli, prelegent wskazał, że czas obecnego kryzysu jest "czasem trudnym i złym, w którym nie należy podejmować nowych wiążących decyzji, lecz możliwie wytrwać w tym, co się ma, wykorzystując wszystkie zasoby lub szukając istniejących lecz zaniedbywanych".
W tym czasie doszło jednak do faktycznego pozbawienia wiernych realnego udziału w liturgii, gdyż modlitwa wspólnotowa ma szczególną wartość, na co wskazywał sam Jezus Chrystus i co znamy z Ewangelii św. Mateusza (Mt 18,20): "Bo gdzie dwóch lub trzech jest zebranych w moje imię, tam jestem wśród nich".
Pozbawienie liturgii w czasie pandemii, wskutek wprowadzonych obostrzeń, oznaczało pozbawienie wiernych szczególnie obecności Chrystusa, manifestujących się w ofierze mszy świętej, w sakramentach, w odczytywanym Słowie i modlitwie. W tej sytuacji Kościół i wierni zaczęli szukać remediów. W przypadku niedostępności sakramentów, zdaniem filozofa doszło do ich "bypassowania" w postaci żalu doskonałego "suplementującego sakrament pokuty" oraz komunii duchowej mającej zastępować komunię sakramentalną.
Pojawiły się też próby przenoszenia elementów celebracji eucharystycznej do przestrzeni domowej. Niektóre z nich prelegent określił jako ryzykowne, inne jako pod pewnymi warunkami autoryzowane w Kościele. Było to m.in. nabożeństwo niedzielne bez obecności kapłana, próba dołączania się do transmisji mszy celebrowanej gdzie indziej czy "próby konstruowania własnych liturgii według danego przepisu".
Tym praktykom towarzyszyły zachowania z punktu widzenia poprawności celebracji eucharystycznej i udziału w niej wątpliwe, jak częściowe lub szczątkowe uczestnictwo w liturgii, zjawisko "oglądania zamiast uczestniczenia" czy też przywołany z nauczania kard. Josefa Ratzingera "syndrom tańca wokół złotego cielca", polegający na dążeniu do postrzegania Boga takim, jakiego Go ludzie potrzebują i jak Go sobie wyobrażają. Uwielbienie Boga przeradza się wtedy w zaspokajanie swoich potrzeb, zatem opowieść o złotym cielcu z Księgi Wyjścia jest "ostrzeżeniem przed samowolnym i samolubnym kultem".
Dom jednak może cieszyć się całością liturgii w czasie pandemii np. wtedy, gdy jako Kościół modli się i śpiewa psalmy, realizując przy tym wspomniane wskazanie Chrystusa: "Bo gdzie dwóch lub trzech jest zebranych w moje imię, tam jestem wśród nich".
Duszpasterska bezradność?
Misjonarz o. dr Kasper Kaproń OFM (Katolicki Uniwersytet Boliwijski, Cochabamba), choć sam żyje od trzech miesięcy w wymuszonej pandemią kwarantannie, zaprzeczył, jakoby był to czas wyjątkowy lub awaryjny. - To jest normalny czas, ludzie przez dłuższy czas żyją w swoich środowiskach bez żyją bez obecności kapłana, ta codzienność dosięgła teraz innych - powiedział.
Czas pandemii sprowokował jednak do refleksji nad tym, kto jest szafarzem sakramentów. - Kto jest niezbędny do zaistnienia sakramentu? Wyświęcony ksiądz czy raczej wspólnota Kościoła? Kościół jest ministrem sakramentów, a nie dana osoba - przypomniał.
Franciszkanin nawiązał do posynodalnej adhortacji "Querida Amazonia". Papież Franciszek odnosząc się do sytuacji tego zakątka świata, w tym braku wystarczającej liczby księży, ku niezadowoleniu niektórych grup wiernych, zdystansował się od propozycji wprowadzenia takich rozwiązań jak viri probati, święceń dla kobiet czy wyświęcania całych grup ministerialnych. Papież wskazał, że rozwiązania problemu należy szukać "na wyższym poziomie".
Zdaniem zakonnika, papież wezwał do rozbudzenia "nowej i większej kreatywności", która jednak istnieje w tradycji Kościoła i co może być zastosowane także w przypadku braków wywołanych czasem pandemii. Wielkim wyzwaniem czasów obecnych, jak zaznacza Franciszek, jest np. wzmocnienie pozycji świeckich, co nie może być jednak utożsamiane z ich klerykalizacją. Rozwiązania braku dostępu do sakramentów nie należy szukać w tym, że zostanie zniesiony celibat, wprowadzone święcenie wypróbowanych mężczyzn czy święcenia kobiet. Trzeba stworzyć taką sytuację, aby wierni nawet przy braku obecności wyświęconego kapłan potrafili w pełni współtworzyć Kościół i mieli świadomość dostępu do łask.
Jednak w klerykalizm jest głęboko zakorzeniony w naszej kulturze eklezjalnej - ubolewał o. Kaproń. Dlatego, jego zdaniem, propozycje duszpasterskie podczas pandemii zasadniczo nie wykraczały poza przekaz wirtualny, ugruntowując tym samym świeckich w przekonaniu, że bez wyświęconych kapłanów zostają pozbawieni dostępu do źródła sakramentalnej łaski.
"Jest czymś wygodnym ograniczyć się do odprawienia mszy w internecie lub przeprowadzić adorację online - pokazuje to naszą duszpasterską bezradność, a nawet oderwanie duszpasterzy od realnego życia" - stwierdził misjonarz.
"Ludzie są w Amazonii na wioskach, w domach, i to tam muszą odnaleźć to wszystko, co pomoże im poczuć, że Bóg ich kocha; że dotyka ich tam, gdzie są, z taką samą mocą jak w sakramencie" - dodał o. Kaproń OFM. Ograniczenie się do przekazu internetowego to zdecydowanie za mało.
Może zatem lepszym rozwiązaniem na czas pandemii w Polsce, gdzie wiadomo, że ludzie wrócą do normalności - wskazał - byłoby potraktowanie tego okresu jako postu eucharystycznego, zarówno dla świeckich, jak i duchownych.
Zakonnik przytoczył tu propozycję młodych francuskich księży, aby w czasie pandemii nie sprawować Eucharystii, a zamiast tego celebrować liturgię Słowa, ponieważ "dopóki wszyscy nie będziemy mogli zgromadzić się na Eucharystii, to taka Eucharystia jest wypaczeniem nakazu Chrystusa: 'To czyńcie na Moją pamiątkę'".
"Jest to słowo skierowane do całego Kościoła, a nie do grupy uprzywilejowanych księży. Komunia święta nie może bowiem przeznaczona tylko dla kapłanów i mieszkańców domów zakonnych. Solidarność wynikająca z kapłaństwa powszechnego wiernych, z sakramentu chrztu, jest konieczna" - wskazał misjonarz.
Jaka "msza online" w kwarantannie?
o. dr Paweł Sambor OFM (Papieski Uniwersytet Antonianum w Rzymie) zastanawiał się czym jest msza online, która w czasie pandemii stała się nierzadko jedyną formą udziału w liturgii i czy wierny może w niej uczestniczyć, a jeśli tak, to na jakich warunkach.
Zdaniem wykładowcy, wydaje się, że istnieje różnica w przeżywaniu takiej mszy wedle miejsc, z których jest ona transmitowana. Polega ona na szczególnych warunkach relacji między człowiekiem na miejscem transmisji.
"Nasz sposób zamieszkania przyczynia się do sposobu przeżywania liturgii online: im mniejszy związek z miejscem, tym bardziej będziemy mówić o uczestnictwie wirtualnym" - uważa prelegent.
Jak wytłumaczył, udział w transmitowanej w sieci liturgii z miejsca, do którego wierny przynależy i które jest częścią jego przestrzeni życiowej, zwłaszcza z miejsca, z którym się utożsamia - nie będzie tylko zwykłym "oglądaniem", ale będzie sytuowało człowieka w przestrzeni wobec miejsca.
Prelegent przywołał konieczną w tym kontekście definicję przestrzeni liturgicznej, czyli takiej, która odnosi się do wspólnoty Kościoła zgromadzonego wokół Stołu Pańskiego i umożliwia godne sprawowanie sakramentów.
Jeśli przestrzeń liturgiczna oznacza najpierw żywą przestrzeń jaką jest lud Boży, to uczestnictwo we mszy świętej z miejsca, z którym się utożsamiamy, nabiera szczególnego znaczenia, ponieważ kształtuje lub podtrzymuje, nawet jeśli w sposób niepełny, nasze bycie Kościołem w jej konkretnym, lokalnym wyrazie. Nawet zatem jeśli uczestnictwo online z oczywistych względów pozostaje niepełne, opierając się na przynależności do konkretnej wspólnoty podtrzymuje i karmi nasze bycie częścią ludu Bożego - wyjaśnił o. dr Paweł Sambor.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.