publikacja 30.09.2010 10:00
Mają pogruchotane życie przez tych, którzy powinni byli je chronić. W Nierodzimiu próbują je poskładać. Wracają do życia. Dosłownie
Wolny wybór
Początkowo pobyt tu był dobrowolny. Struktura Caritas była tak zorganizowana, że instruktorki w parafiach i dekanatach, znające teren i potrafiące zasygnalizować konkretny problem, działały dokładnie tam, gdzie była potrzebna pomoc. Jeśli trafiały na dziewczynę, która żyła w warunkach stwarzających realne zagrożenie zejścia poza margines, proponowały jej pobyt w ośrodku. Każda musiała sama wybrać: życie poza wszelką kontrolą i powolne staczanie się na dno, albo nowy start i bezpieczeństwo za cenę przestrzegania zasad, które obowiązują w Nierodzimiu. Na jej wyjazd musieli zgodzić się także rodzice. Ci przeważnie nie protestowali. Córka wyjeżdża – jeden problem z głowy. Nie trzeba się martwić szkołą, koszty utrzymania dziecka poniesie Caritas, oni nie zapłacą ani grosza. W takim systemie praca była łatwiejsza. Dziewczyny same decydowały. Przyjeżdżały na trzy dni, rozglądały się, poznawały zwyczaje domu i wybierały: „wracam do dawnego życia, do kolegów z ‘placu’, albo zostaję, bo chcę coś zmienić”.
Ośrodek "Święta Rodzina" w Nierodzimiu Jan Drzymała
W Nierodzimiu reguły są klarowne. Każda akcja rodzi reakcję, każde zachowanie ma określone konsekwencje. Ucieczki skutkują wnioskiem o przeniesienie do ośrodka zamkniętego. Wychowawcy nie mogą pozwolić, żeby nieprzestrzeganie reguł przez jedną czy kilka wychowanek demoralizowało inne. Zmiana placówki trwa niestety czasami kilka miesięcy.
aktualna ocena | 4,48 |
głosujących | 50 |
Ocena |
bardzo słabe
|
słabe
|
średnie
|
dobre
|
super